WYWIAD: M. Solski, minister rolnictwa Ukrainy dla Polskiego Radia: To że bracia dyskutują, nie oznacza, że przestali być braćmi

Mykoła Solski – wywiad – Polskie Radia – rolnictwo Wierzę w to, że w tym miesiącu uda się dojść do porozumienia w sprawie wymiany handlowej między Ukrainą i Polską – powiedział w rozmowie z Polskim Radiem Mykoła Solski, minister polityki rolnej i żywnościowej Ukrainy. Polityk w Warszawie brał udział w polsko-ukraińskich konsultacjach międzyrządowych. W jego ocenie poczyniono „bardzo dobry, pierwszy krok”, a pełne porozumienie jest blisko. O polsko-ukraińskich relacjach, o pracy rolnika w warunkach wojny i przyszłość ukraińskiego rolnictwa rozmawiał z nim Karol Surówka.KS: W jakim miejscu teraz są polsko-ukraińskie relacje? W pierwszych miesiącach po wybuchu wojny przywódcy z obu krajów mówili, że staliśmy się bratnimi narodami. Później przyszedł kryzys na granicy, spór o import ukraińskich towarów i ochłodzenie relacji. Czy powrót do tych pozytywnych emocji sprzed ponad roku jest możliwy?MS: Powiem tak: większość z nas ma braci i siostry. Jestem pewien, że między nimi wszystkimi były dyskusje. Ale to nie oznacza, że przestali być braćmi. Wręcz przeciwnie, w prawdziwych rodzeństwie, które sobie pomaga i spędza dużo czasu razem, takie dyskusje są całkiem normalną sytuacją. Dlatego nie wyciągałbym takich negatywnych wniosków, w żadnym wypadku. Jestem całkowicie szczerze przekonany, że Ukraińcy i Polacy, a także Polki i Ukrainki, nadal uważają się za najbliższych ludzi na świecie i w Europie. To nie są tylko wielkie słowa, udowodnili to nie raz z obu stron, zwłaszcza w ostatnim czasie. I serdecznie dziękuję za wszystko, co Polacy robią od ostatnich kilku lat, włączając w to teraz i wasze wsparcie militarnie, oraz za to, jak przekonujecie inne kraje do śmielszego wspierania Ukrainy. To się nie zmienia, dlatego tym bardziej musimy odepchnąć pewne emocje, które narastały, które miały pewne podłoże między nami, przewrócić kartę i zrobić to, co teraz najważniejsze – pokonać naszego wspólnego wroga.Powiedział Pan w ostatnim czasie, że starania Polski i Francji, by na poziomie unijnym ograniczyć import ukraińskich towarów, mogą uderzyć w gospodarkę Kijowa i przedłużyć wojnę. Czy ostatecznie i tu udało się znaleźć kompromis, który dla Was jest do zaakceptowania?Propozycję kompromisu ze strony Brukseli już znamy, to oficjalne stanowisko jest znane od środy. W pewnym momencie interesy Polski i Francji pokryły się w kwestii zwiększenia ograniczeń dla niektórych produktów oraz dodatkowych aspektów tam uwzględnionych. Jak do tego podchodzimy? Spokojnie. W handlu to normalny proces, rozumiemy, że zbliżając się do Europy ta dyskusja, to normalny format podejmowania decyzji i nie robimy z tego tragedii. Wręcz przeciwnie, uważamy, że kiedy z nami dyskutują, już nawet w takim, może nawet ostrym formacie, to oznacza, że jesteśmy już w pewnym stopniu w Unii Europejskiej. Dlaczego tak sądzę? Mam doświadczenie w rozmowie z ministrami Unii Europejskiej z ostatnich dwóch lat, byłem świadkiem wielu twardych rozmów między krajami UE, wewnętrznie, na tematy rolnicze, które nas nie dotyczyły i rozumiem, że tak działa Unia Europejska, że każdy kraj w UE, czy to Polska, czy Niemcy, czy Chorwacja, czy Włochy, bardzo mocno broni swoich interesów. Jest wiele kompromisów, wiele różnych porozumień, ktoś komuś ustępuje, ktoś kogoś wspiera. Więc to jest część demokracji. Jak ktoś może reagować na to negatywnie, na standardową, normalną praktykę, która jest w istocie demokratyczna? W żadnym wypadku. To były zdrowe negocjacje, które doprowadziły do kompromisu, w którym żadna strona nie była w pełni zadowolona, ale taka natura kompromisu, aby każdy nie był całkowicie zadowolony. Wynik jest taki, który pozwala każdemu krajowi rozwijać się dalej. To normalny proces.A czy rozumie Pan argumenty polskich rolników? O tym, że ukraiński towar zalewa polski rynek, że uprawa w Polsce przestaje być opłacalna?Częściowo tak, a częściowo nie. W pewnym momencie to była prawda, ale teraz nie. Dlaczego teraz nie? Spójrzmy na cenę zbóż na świecie, kto teraz na to wpływa. Ukraina jest piątym lub szóstym czynnikiem wpływającym na cenę zbóż. Przez ostatnie półtora roku bardzo silnie wpływają na to rekordowe plony w Brazylii, w Ameryce, w Argentynie, w Chinach. To bardzo mocno uderza w ceny na całym świecie, a co za tym idzie, rolnicy pozostają niezadowoleni, zarówno polscy, jak i ukraińscy, francuscy – wszyscy. To pierwszy powód, dla którego ukraińskie zboże teraz nie wpływa na spadek cen w Polsce, w Niemczech. Drugi powód: ukraińskie zboże w 90 procentach jest transportowane drogą morską, czyli fizycznie nawet nie styka się z polskim zbożem. Dlatego uważam, że te emocje były bardzo mocno spowodowane tym, że ceny globalnie spadły. Oczywiście zrozumiałe są emocje u polskiego rolnika, który musi siać, a którego zboże zalega w magazynie. Patrzy, czy uda się je sprzedać, a wiosna już przyszła, trzeba iść na pole, a brakuje na to, żeby normalnie posiać. Jego emocje są zrozumiałe, całkowicie rozumiem polskiego rolnika, że w tym momencie ma on wiele wymagań, także związanych z regulacjami europejskimi. Równie dobrze trzeba jednak zrozumieć ukraińskiego rolnika, który sprzedaje zboże jeszcze taniej i ma jeszcze większe koszty i problemy. To jest prawda, że obecnie każdy rolnik w Europie i na Ukrainie najprawdopodobniej będzie miał straty. Takie okresy w rolnictwie się zdarzają i to nie oznacza, że rządy nie powinny ich wspierać. Takie okresy są bardzo trudne i odpowiednio ministerstwa, w tym przypadku polskie i ukraińskie, powinny angażować się różnymi sposobami, aby wyrównać te straty. Chodzi tu również o kwestie handlowe, aby rozwiązać te wszystkie trudne kwestie. Dlatego ważne jest, że w środę bardzo zbliżyły się pozycje ukraińskiej i polskiej strony, czyli Ukraińcy zaczęli lepiej rozumieć Polaków, a Polacy zaczęli lepiej rozumieć Ukraińców. To jeden z tych bardzo istotnych czynników, które, uważam, pomogą nam osiągnąć porozumienie w tym miesiącu.Jak trudna jest praca ukraińskich rolników w warunkach wojny? To praca z narażeniem życia?To trudne. Proszę zrozumieć praca rolników jest trudna wszędzie, zarówno w warunkach wojny, jak i bez wojny. W Polsce też jest trudna, a w Ukrainie jeszcze trudniejsza teraz, oczywiście, bo przez wojnę siłą rzeczy jest znacznie trudniejsza. Złożoność pracy rolnika w Ukrainie różni się w zależności od tego, gdzie się znajduje. Jeśli jest na zachodniej Ukrainie, to mu łatwiej, jeśli jest na terenach przyfrontowych, to mu trudniej. To, co jest wspólne dla wszystkich ukraińskich rolników, to problem braku kredytów, bardzo wysokiego oprocentowania. Bardzo mało ludzi pracuje z powodu emigracji i dlatego, że nasi pracownicy są ciągle zabierani na front. Nie można się obejść bez operatorów maszyn, których potrzeba do pracy na polu. To są jedni z najważniejszych żołnierzy, oficerów armii, bo umieją pracować z maszynami, więc nie można ich zatrzymać do pracy, jeśli armia chce ich jutro zabrać… i zabiera ich jutro. Dlatego trzeba stale kształcić ludzi w Ukrainie. Przez ostatnie dwa lata najwięcej nowych operatorów to kobiety. Bo w takich warunkach pracuje się wspólnie. Są również pewne ograniczenia związane z wojną, na przykład godzina policyjna, bo pewnymi maszynami nie można pracować w nocy z powodu ruchów wojsk. Z jednej strony może to wydawać się niewielkim problemem, ale rolnicy wiedzą, jak każda minuta jest cenna, jeśli nie możesz pracować w nocy lub w ciągu dnia, bo nie możesz wtedy przemieszczać maszyn, to jest problem. Jest także problem z bardzo wysokimi kosztami transportu zboża. Cena zbóż dla ukraińskiego rolnika, gdy go zbiera i gromadzi, jest o 30 procent niższa niż dla rolników z sąsiednich krajów, czy to Polski, Węgier czy Rumunii. To mniej niż w poprzednich latach, ale wciąż dużo. Największym problemem rolników tych na froncie są rozminowania, ciągłe ostrzały. No, trzeba tylko spojrzeć na telewizję lub YouTube, żeby zrozumieć, w jakich warunkach żyją. Mogę opowiedzieć taką prawdziwą historię, która może wydawać się trochę cyniczna, ale to prawda, to prawda wojny w 2022 roku, kiedy tak często słyszało się informacje, że Rosja rozważa możliwość użycia broni nuklearnej i odpowiednio, musieliśmy na to zareagować, były pewne ćwiczenia, były pewne inne działania i miałem spotkanie w środkowej Ukrainie z rolnikami. Ta historia pokazuje, jak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do wszystkiego. Kiedy rozmawialiśmy o różnych kwestiach, zadali pytanie: „Jeśli to się naprawdę stanie, atak jądrowy, czy powinniśmy wyjeżdżać, czy jeszcze coś uprawiać”. Zapytali mnie o to, czy „jeśli tak się stanie, czy będziemy nadal mogli sprzedawać nasze produkty” i „jakie dodatkowe certyfikaty będziemy musieli mieć w związku z tym” i nie wiedziałem, co odpowiedzieć. To tylko pokazuje, jak trudno nas zaskoczyć. Ukraińscy rolnicy podchodzą spokojnie do wszelkich negocjacji, rozumieją wszystko i myślę nawet, że niektórzy uczestnicy tych negocjacji, którzy byli po stronie polskiej w środę, byli zadowoleni, że pojadą do Ukrainy i że dalej w sposób nieformalny porozmawiamy. Dlatego znowu, odłóżmy na bok spory, to ważny moment. Rozumiemy, że teraźniejszość europejska jest trudna, jest także wiele problemów europejskich rolników i w Polsce też, w tym związane z bliskością Ukrainy, która zawsze produkowała, produkuje i mam nadzieję, nadal będzie produkowała dużo zboża. Trzeba o tym mówić i trzeba się w tym wszystkim porozumieć.Rozmawiamy dziś o technicznych szczegółach, o cłach, limitach. Ale żeby ta wymiana handlowa mogła się rozwijać, Ukraina musi przetrwać, musi zwyciężyć. Czy o to Pan jest spokojny?Ja nie mam żadnych obaw. Wiem tylko jedno: aby zwyciężyć w tej wojnie, musimy ciężko pracować każdego dnia. Niech nasze zamiary nie pozostaną tajemnicą. Robimy wszystko, żeby wygrać tę wojnę i każdy człowiek u nas w to wierzy. Jak wiecie, każde zwycięstwo zaczyna się od wiary i ja również wierzę w to samo. Tak samo jak Ukraińcy chcą, żeby każdy Polak w to uwierzył, jestem pewien, że przynajmniej większość również w to wierzy. Więc idźmy krok po kroku, razem, wielkie zwycięstwo składa się z wielu małych kroków i działań. Z ziarna, które wyrosło, z porozumień między sobą, z właściwie wycelowanego strzału w odpowiednim czasie i z wielu innych momentów. Więc niech każdy z nas wykonuje swoją pracę, a potem razem będziemy świętować.Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Karol Surówka/w mk

facebook
by e-smart.pl