Certyfikat Mamy i Taty - Film Sugar Man (2012)

Mariusz Kata

Aby lepiej zrozumieć ten film, zabawmy się najpierw w alternatywną rzeczywistość. Utalentowany polski artysta lat 80. Franek Kimono po nagraniu dwóch singli – w tym słynnego King Bruce Lee karate mistrz – nagle znika z show-biznesu. Jakiś czas później kilka jego płyt trafia do Pjongjang w Korei Północnej, gdzie sprzedają się w gigantycznych nakładach. Każdy Koreńczyk potrafi w oryginale zanucić: na bramce stoję, nikogo się nie boję, po dobrej wódzie lepszy jestem w dżudzie czy ciosy karate ćwiczyłem z bratem. Społeczeństwo buntuje się przeciwko władzy. Siła muzyki pokonuje nawet 38 równoleżnik. A Franek Kimono żyje w Polsce i nawet nie podejrzewa, że gdzieś na Dalekim Wschodzie jego twórczość jest głosem całego pokolenia. Dekadę później obie Koree łączą się w jedno państwo i od tamtej pory… mamy dwa razy więcej koreańskich boysbandów! Brzmi nieprawdopodobnie. Podobnie jest z filmem Sugar Man.

Sixto Rodriguez to prawdziwa postać, która pod koniec lat 60. występowała w obskurnych pubach Detroit i w końcu została dostrzeżona przez producentów, którzy zobaczyli w Rodriguezie artystę tej miary co Bob Dylan czy Jimi Hendrix. Jednak dwa albumy (Cold Fact i Coming from Reality) w całych Stanach sprzedały się w ilości zaledwie sześciu (sic!) egzemplarzy. Rodriguez zniknął z show-biznesu. Mówiło się, że popełnił na scenie samobójstwo. Okazało się, że w odizolowanej od świata Republice Południowej Afryki jego płyty pobiły wszelkie rekordy sprzedaży płyt Beatlesów, Stonesów czy Elvisa Presleya. Jego muzyka stała się symbolem walki z apartheidem! A najciekawsze jest to, że sam artysta nic o tym nie wiedział, choć w RPA do dziś jest uznawany za kultowego artystę.

Reżyser filmu Malik Bendjelloul – szwedzki reżyser o algierskich korzeniach, absolwent dziennikarstwa i realizacji telewizyjnej na Uniwersytecie Linneusza – pracując jako reporter dla Telewizji Szwedzkiej, podczas jednej z podróży trafił na historię opowiedzianą przez dwóch dziennikarzy muzycznych z RPA, którzy szukali swojego idola, ale nie mogli znaleźć o nim żadnych informacji. Postanowił, że udokumentuje prowadzone przez nich śledztwo.

Film składa się z trzech części: w pierwszej poznajemy genezę fascynacji Sixto Rodrigeuzem i jego muzyką. Druga część ma formułę dokumentu śledczego. Twórcy analizują teksty piosenek, aby dowiedzieć się, gdzie żył i tworzył artysta. Sprawdzają każdą wzmiankę o nim, próbując dotrzeć do wszystkich osób, które w przeszłości miały z nim kontakt. W trzeciej części twórcy filmu próbują ustalić, czy on w ogóle żyje. Nagłaśniają sprawę w Internecie. Odnajdują Rodrigueza, który nie wie, że na drugim końcu świata jest idolem. Podekscytowani dziennikarze organizują trasę koncertową w RPA…

I w tym momencie reżyser filmu wykazuje się prawdziwym mistrzostwem. Pierwszy koncert. Publiczność już od kilku godzin gromadzi się w wielkiej hali. Czuć podekscytowanie, choć nikt w głębi duszy nie wierzy, że to prawdziwy Sixto Rodriguez. Podejrzewają oszustwo, ale mimo to czekają na pojawienie się legendarnego idola. Nagle ze sceny dobiega charakterystyczne basowe intro znane z przeboju I wonder. Poruszenie na widowni. Basista przerywa. Na scenę wychodzi drobnej budowy mężczyzna, ale publiczność wciąż ma wątpliwości. Znów słyszymy ze sceny perkusję i znany basowy motyw… i kiedy wreszcie zaczyna śpiewać… I wonder how many times you’ve been had / And I wonder how many plans have gone bad… publiczność w ekstazie wstaje z miejsc i teraz już nikt nie ma wątpliwości!

Nie wiem, jakiego patentu użył reżyser podczas montażu, ale za każdym razem i zawsze w tym samym momencie, a oglądałem ten film już wiele razy, ogarnia mnie to samo ogromne wzruszenie, a łzy spływają z oczu jakby na znak wydany przez diabolicznego hipnotyzera, którym jest niewątpliwie reżyser filmu Malik Bendjelloul. Hipnotyzował nas od samego początku, uwierzyliśmy mu i daliśmy się ponieść jego narracji. I choć dziś wiemy, że reżyser świadomie pominął wiele faktów z życia bohatera, to film nawet po dziesięciu latach wzbudza ogromne emocje. Statuetka Oscara w pełni zasłużona. Znakomite kino!

Autor jest historykiem i filmowcem.

facebook
by e-smart.pl