Przytul misie - wielka rola małej zabawki

Agnieszka Dubiel




Zaczęło się podobno od prezydenta Stanów Zjednoczonych, Teodora Roosevelta i od jego spotkania w bezkresnych lasach Ameryki z małym bezbronnym niedźwiadkiem, któremu prezydent zechciał darować życie. Chociaż są też źródła, które mówią, że niedźwiedź tak naprawdę był duży i groźny, a zdenerwowany prezydent uniósł się honorem w czasie polowania i tylko dlatego go nie zastrzelił. Tak czy inaczej, legenda o uratowanym zwierzęciu przetrwała, a na pamiątkę tego wydarzenia wyprodukowano pierwszego misia zwanego Teddy Bear. Dalej sprawa sama się potoczyła, bo wszystkie dzieci świata zapragnęły mieć pluszowego przyjaciela, do którego mogłyby się przytulać.

Taka na przykład Babcia T. całe dzieciństwo i pół młodości marzyła o pluszowym misiu, którego nikt małej wiejskiej dziewczynce nie chciał jakoś podarować. Kiedy więc dorosła i poszła do pracy, za pierwsze zarobione pieniądze kupiła sobie misia, z prawdziwego pluszu i wypchanego trocinami. Podarowała go później swojej pierwszej córeczce, Cioci I., która z kolei tak go pokochała, że zabrała ze sobą nawet we własną dorosłość.

niemowle i miś

Z biegiem lat ten pierwszy poczciwy pluszowy miś zyskał wielu towarzyszy, bardziej lub mniej przypominających zwierzątka, za to z każdym pokoleniem bardziej miękkich i wytrzymałych na dziecięce pieszczoty. Ja miałam zielonego zajączka, który jeździł ze mną do sanatorium i tam wysłuchiwał żale dziecka przebywającego miesiącami z dala od domu. Zabrałabym może raczej ukochanego pieska w kratkę, ale za bardzo obawiałam się, że mógłby gdzieś zaginąć albo się zniszczyć.

Panna T. miała swojego Psiuńcia, którego niektórzy na pierwszy rzut oka klasyfikowali jako misia, co bardzo ją oburzało. A był to przecież jej przyjaciel, którego w najtrudniejszych czasach nosiła nawet w szkolnym plecaku, żeby w razie czego móc szukać ratunku. Wprawdzie był on jedną z wielu maskotek zamieszkujących jej pokój, ale za to najważniejszą. W ogóle nasze dzieci wychowywały się już w czasach nadmiaru i wszechobecnych pluszaków. Każde z nich przechodziło etap łóżka pełnego mięciutkich lokatorów, w którym ledwie można było znaleźć miejsce dla właściciela.

No i te rozstania… Bo z czasem każdy jednak trochę wyrasta z misia, pieska i nawet Koziołka Matołka. Ale przecież trudno wyrzucić przyjaciela i powiernika, trudno nawet oddać go obcym, gdy nie wiadomo, czy zostanie przyjęty jak należy. Te mniej ukochane zwierzątka dawno już otrzymały nowe domy (była kiedyś taka piękna akcja zbierania pluszaków dla dotkniętych wojną dzieci w Kambodży…), ale te najbliższe, najwierniejsze musiały jeszcze znaleźć jakieś miejsce w naszym domu. I znalazły. Szczęśliwie starsze dzieci mają małą siostrzyczkę, która chętnie ich przyjaciół przygarnia. Oczywiście w ten sposób Panna H. ma w łóżku cały zwierzyniec, ale takie widocznie są koleje losu. Siedzi więc u niej nie tylko Psiuńco Panny T., nie tylko miś Fantasy Kawalera S., ale nawet niebieski niedźwiedź Pana Łyżeczki, też już mocno zmęczony i powycierany, a przecież wciąż na stanowisku. Znajdzie się tam też ocelot, dwa bobry i flaming… I własny osobisty miś Panny H., którego dostała na pierwsze urodziny. Nie wiemy jeszcze, co stanie się z tą całą kolorową menażerią, gdy ostatnia właścicielka zechce wyrosnąć i spać sama w łóżku. Być może do tego czasu zaczną odwiedzać nas jakieś wnuki, które też będą potrzebowały miękkich towarzyszy do snu?

Bo jakoś tak się dziwnie składa, że każde dziecko potrzebuje tego przytulenia, tej miękkiej ciepłej zabawki. Kiedy rodzice wychodzą i zamykają drzwi, to właśnie dobry miś otrzymuje wszystkie uściski, wysłuchuje żale i zbiera małe łezki. Uczy bliskości, ale też radzenia sobie z emocjami bez mamy i taty. Dlatego misiów potrzebują nasze dzieci i dzieci w Kambodży tak samo. I dlatego też zastanawiam się, do kogo przytulały się dzieci całego świata, zanim prezydent Teodor Roosevelt wybrał się na polowanie na pograniczu Missisipi i Luizjany…



 

Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga pa-nilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki, a także laureatką konkursów lite-rackich.

 

Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com

facebook
by e-smart.pl