O zamiataniu liści, czyli wychowanie przez sprzątanie

Agnieszka Dubiel




Czy są jakieś przedmioty, które w szczególny sposób ułatwiają wychowanie dziecka na mądrego człowieka? Pewnie jest ich mnóstwo: książka, gra planszowa, duży stół, pianino i jeszcze parę innych. Ale wśród tych najbardziej przyziemnych szczególną rolę pełnią miotła, grabie i ścierka. Dlaczego? Bo uczą odpowiedzialności za to, co mamy, oraz ponoszenia konsekwencji swoich czynów.

Zaczyna się najprościej: nabrudziłeś, to posprzątaj. Rozsypałeś, to pozbieraj. Nie zostawiaj innym bałaganu, który sam spowodowałeś.

dziecko liście

Odkryłam na przykład, że niespełna roczne dziecko świetnie potrafi machać ściereczką po własnym stoliku i wycierać z niego rozlany soczek. Czy to ma sens, skoro sama zrobiłabym to cztery razy szybciej i osiem razy skuteczniej? A czy sens ma uczenie dziecka czegokolwiek, co sami lepiej potrafimy? Oczywiście maluchy, tak chętne do sprzątania razem z nami, z czasem wyrastają na duże dzieci, a potem jeszcze na nastolatki – i tu już rodzice muszą wspinać się na szczyty swoich umiejętności, by zmotywować latorośl do jakiegokolwiek wysiłku. Pocieszam się tylko tym, że za kilka lat będą pamiętały jedynie nasze wysiłki i to, jak bardzo nam zależało, a nie własną niechęć do pracy.

Bardzo dużo wysiłku kosztuje mnie jako matkę niepodnoszenie cudzych skarpetek z podłogi. Odszukiwanie delikwenta, który rozsypał kakao w kuchni i doprowadzanie go do decyzji, że jednak posprząta po sobie. Przypominanie, żeby każdy swój talerz odniósł do zmywarki. Czasem mam wrażenie, że połowa mojej pracy jako matki polega na uczeniu dzieci umiejętności zauważania i usuwania śladów swojej działalności. Gdybym mogła, wybrałabym jakieś bardziej twórcze zajęcie.

Jednak to nie jedyne konsekwencje, jakie ponoszę, wychowując dzieci w ten sposób. Są jeszcze takie, które nie pozwalają mi samej unikać odpowiedzialności. Bo jeśli na parkingu potrącę niechcący stojące obok auto, nie mogę po prostu odjechać. To „posprzątaj po sobie”, które sama tyle razy wypowiadałam, tkwi mi ciągle z tyłu głowy i każe zostawić właścicielowi samochodu karteczkę z przeprosinami i numerem telefonu. I każe zapłacić za naprawę. Dzieci przecież siedzą i patrzą, co mama zrobi – i ocenią, czy wszystko, czego ich uczyła, naprawdę przystaje do dorosłego życia.

Drugą kwestią jest odpowiedzialność za to, co do nas należy. Na przykład liście. Skoro mieszkamy w domu, a przed domem rośnie drzewo, to musimy liście z naszej uliczki zamiatać. Żeby na przykład sąsiadka nie skręciła nogi, pośliznąwszy się na mokrym. A jeśli spadnie śnieg – należy go odgarniać. I nie wystarczy tu mówić i pokazywać. Trzeba dać czasem do ręki te grabie, tę miotłę czy łopatę i pozwolić dziecku (takiemu dużemu, oczywiście) poczuć wagę, doświadczyć pracy i wysiłku. A także odczuć radość z zadowalających efektów. To też jest część wychowania.

Przecież zamiatanie liści przed domem to nie tylko sprzątanie. To również zwykła mozolna praca, dająca wyraźne poczucie bliskości z realnym światem. Z jednej strony, tu nie ma drugiego ani trzeciego życia, trzeba samemu całość doprowadzić do końca. Z drugiej – nic się nie zawiesi, nie odinstaluje, nie przerwie łącza. Można swobodnie machać miotłą i dopóki miotła się nie złamie, efekt jest zapewniony. Im bardziej przyziemne prace, tym prościej pokazują ciąg przyczynowo-skutkowy między naszym działaniem i tym, co po nim pozostaje. Zwykłe fizyczne prace ściągają nas z obłoków na ziemię. A przy tym dają takie zdrowe zmęczenie. Machanie miotłą pomaga oderwać się od problemów, a jednocześnie pozostawia czas na wyciszenie, na przemyślenie i refleksję. Uwalnia od nadmiaru emocji.

Na koniec pozwolę sobie zacytować moją ulubioną piosenkę z tekstem Jonasza Kofty Song sprzątaczki. Kończy się ona jakże wymownym imperatywem (w oryginalnej pisowni):

„A róbżesz rewolucje jeden z drugim, rób
Tylko potem
Posprzontaj po sobie”

Cieszą się, że poznałam ją w takim momencie życia, żeby móc czasem przytaczać własnym dzieciom. A czasem sobie.

 

Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki, a także laureatką konkursów literackich.


Zdjęcie ilustracyjne/Pexels.com

 

facebook
by e-smart.pl