Mimo sankcji UE rosyjskie media szerzące dezinformację wciąż dostępne

UE-sankcje-Rosja-media-dezinformacja Mimo unijnych sankcji rosyjskie media szerzące dezinformację wciąż dostępne w wielu krajach Wspólnoty. Takie są ustalenia brukselskiej korespondentki Polskiego Radia. Beata Płomecka sprawdziła, że na przykład w Belgii, ale nie tylko, bez problemu można czytać doniesienia rosyjskiej agencji rządowej Sputnik. Co więcej, na jednej ze stron informacyjnych o wydarzeniach w świecie można na żywo oglądać RT, czyli telewizję dawniej zwaną Russia Today. Korespondentka Polskiego Radia poprosiła ekspertów o komentarze w tej sprawie. Sputnik i RT jako pierwsze zostały objęte zakazem nadawania na terenie Unii. Decyzja o delegalizacji we Wspólnocie zapadła kilkanaście dni po napaści Rosji na Ukrainę. Minęły ponad 2 lata, a one wciąż są w Unii dostępne. „Problem polega na tym, że po zakazie dla Sputnika i RT w Unii każde państwo członkowskie powinno było egzekwować zakaz obejmujący strony internetowe, domagając się zablokowania domen” – skomentował Matteo Pugliese z Uniwersytetu w Barcelonie, zajmujący się sprawami dezinformacji i manipulacji. Ekspert dostrzega też inny problem – obecnie rosyjska propaganda wykorzystuje media społecznościowe do dezinformacji i jeszcze trudniej ją powstrzymać, a niektóre działania mogą wzbudzać kontrowersje. „W niektórych krajach Europy Zachodniej kiedy mówi się o zakazie dla stron internetowych czy mediów, nawet jeśli są to media dezinformacyjne, część opinii publicznej postrzega to jako cenzurę. To nie jest więc łatwe zadanie, ale musi być wykonane, bo to część strategii wojny hybrydowej Rosji przeciwko Zachodowi” – podkreślił Matteo Pugliese. Argumenty dotyczące naruszania wolności słowa nie przekonują Jakuba Kalensky’ego z Europejskiego Centrum Doskonalenia w dziedzinie zwalczania zagrożeń hybrydowych w Helsinkach. „Trzeba chronić przestrzeń informacyjną przed tymi, którzy próbują ją zatruć. To tak jak z dostawami wody w mieście – trzeba chronić je przed tymi, którzy próbują je zatruć. I podobnie jest z przestrzenią informacyjną. Tu chodzi o kwestie bezpieczeństwa” – podkreślił Jakub Kalensky w rozmowie z brukselską korespondentką Polskiego Radia. Obaj eksperci zgadzają się, że Zachód długo zwlekał z nałożeniem sankcji na rosyjskie media, które sączyły toksyczną i szkodliwą dezinformację w Europie, choć wiele krajów Europy Środkowej przed tym przestrzegało. „Teraz większość zdaje sobie sprawę, że państwa, które biły na alarm, ostrzegając o zagrożeniu rosyjską dezinformacją, miały rację. Mamy do czynienia obecnie z bardziej realistycznym podejściem. Ale oczywiście jest pytanie, jak wzmocnić sankcje nałożone przez Unię” – powiedział Alexandre Alaphilippe, dyrektor EU DisinfoLab, organizacji zwalczającej dezinformację. Podkreślił, że szczególna uwaga musi być teraz zwrócona na internet. Zwlekanie Zachodu z sankcjami na rosyjskie media dezinformujące i manipulujące skomentował też Jakub Kalensky. „Zachód najwyraźniej przespał pierwszą falę ostrzeżeń i nie reagował na nie. Dopiero bardziej zdecydowaną reakcję mogliśmy zobaczyć po pełnoskalowej inwazji na Ukrainę w 2022 roku. To bardzo smutne, że trzeba było śmierci tysięcy niewinnych ludzi, aby obudzić Europę. Teraz nie wszystko jest oczywiście różowe, ale idziemy we właściwym kierunku” – podkreślił ekspert Europejskiego Centrum Doskonalenia w dziedzinie zwalczania zagrożeń hybrydowych w Helsinkach. A jak bardzo Europa Zachodnia potrzebowała wstrząsu widać było w 2019 roku. Brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka nagłośniła wtedy wywiad, który Nathalie Tocci, główna doradczyni ówczesnej szefowej unijnej dyplomacji Federici Mogherini, udzieliła telewizji RT. Co gorsza, nie widziała w tym nic złego. Sama szefowa unijnej dyplomacji dystansowała się później od tego wywiadu. A ten pojawił się zaledwie kilka dni po opublikowaniu przez Komisję Europejską raportu o przykładach rosyjskiej dezinformacji i próbach ingerencji w kampanię przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. IAR/Beata Płomecka/Bruksela/i mg/w OK

facebook
by e-smart.pl