Jak pomagać, aby nie szkodzić – zasada pomocniczości w systemie pomocy społecznej

Dr Magdalena Wilczek-Karczewska

Wyobraźmy sobie taką oto sytuację. Pewnego dnia przychodzi do nas sąsiad. Nie znamy go zbyt dobrze, lecz słyszeliśmy, że od dawna jest bezrobotny. Podobno ma także chorą przewlekle żonę i syna sprawiającego niemało kłopotów wychowawczych. Wizyta naszego znajomego okazuje się nie być bezinteresowną, gdyż przyszedł on prosić nas o pieniądze. Wyjaśnia, że rehabilitacja żony pochłonęła mnóstwo środków, on zaś nie ma serca odmówić synowi wyjazdu na szkolną wycieczkę, o której od dłuższego czasu tak bardzo marzył. Twierdzi, że chłopak bardzo się stara i zdołał poprawić już niemal wszystkie oceny niedostateczne. Ujmuje nas swoją szczerością, więc wręczamy mu 100 zł, zaznaczając, iż nie jest to pożyczka, lecz darowizna. Analogiczna sytuacja powtarza się dwa miesiąca później. Sąsiad ponownie puka do naszych drzwi, tym razem prosząc o wsparcie finansowe, które chciałby przeznaczyć na zakup odzieży na zimę. Ponownie, kierując się współczuciem, przekazujemy na ten cel nasze pieniądze. Czynimy tak jeszcze kilka razy, po czym stwierdzamy, że dawanie sąsiadowi pieniędzy to jak wrzucanie ich do studni bez dna, gdyż zawsze pojawia się nowa potrzeba wymagająca zabezpieczenia. Wpadamy na pomysł, że pomożemy w inny sposób – znajdziemy mu pracę! Okazja ku temu nadarza się prędko, gdyż nasz przyjaciel rozpoczyna prowadzenie działalności gospodarczej i właśnie poszukuje pracowników do sortowania towarów. Ucieszeni tą perspektywą, tym razem to my udajemy się z wizytą do domu naszego sąsiada. Wita nas serdecznie i zaprasza do salonu. Trochę jesteśmy zaskoczeni, widząc wyeksponowaną na kredensie srebrną zastawę, no ale cóż – ganimy się w myślach za małostkowość – może to rodzinna pamiątka? Opowiadamy znajomemu o możliwości podjęcia pracy. Niby się cieszy, dziękuje, ale… Pojawia się w niej tylko raz, gdyż uznaje, że praca w pozycji stojącej to zbyt duże obciążenie dla jego kręgosłupa (pomimo tego, że badający go lekarz medycyny pracy takich przeciwwskazań nie dostrzegł). Historia zatacza koło, gdyż sąsiad znów zasila rzesze bezrobotnych, a że zbliżają się święta Bożego Narodzenia, staje u naszego progu, prosząc – tak, tak – o pieniądze. My wtedy mówimy nie! Uznajemy bowiem, że nasz znajomy nie wykorzystał wszystkich swoich zasobów i możliwości, co pozwoliłoby mu poprawić byt zarówno jego, jak i rodziny.

            Tak właśnie działa, a przynajmniej działać powinna, pomoc społeczna – w oparciu o zasadę subydiarności, czyli pomocniczości. Problem subsydiarności lub omnipotencji państwa ma charakter fundamentalny. Na tym tle rodzą się bowiem zasadnicze pytania: jakie obowiązki ma państwo względem swoich obywateli; czy rolą państwa jest wszechstronna dbałość o ich dobrostan, czy też jedynie wspieranie ludzi w codziennych trudnościach; czy państwo jest za swoich obywateli odpowiedzialne całkowicie? Ze szczególną mocą wybrzmiewają one w przypadku prowadzonej przez państwo polityki rodzinnej, czy też szerzej – społecznej.

            Zasada subsydiarności nawiązuje do łacińskiego słowa subsidium, co rozumieć należy jako pomoc, rezerwę. Według Słownika PWN to „zasada uznająca, że każdy szczebel administracji publicznej powinien przejmować tylko te zadania, które nie mogą być skutecznie realizowane przez szczebel niższy”. Idea subsydiarności wywodzi się z nauczania społecznego Kościoła Katolickiego oraz ideologii liberalnej. Znalazła ona także odzwierciedlenie w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, jak i prawie Unii Europejskiej. W oparciu o nią realizowana jest także pomoc społeczna, co wprost wynika z przepisu art. 2 ust. 1 ustawy z dnia 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej (t. j.: Dz. U. z 2021 r., poz.2268 ze zm.), dalej: u.p.s., według którego pomoc społeczna jest instytucją polityki społecznej państwa, mającą na celu umożliwienie osobom i rodzinom przezwyciężanie trudnych sytuacji życiowych, których nie są one w stanie pokonać, wykorzystując własne uprawnienia, zasoby i możliwości. Myśl ta rozwinięta została w przepisie art. 3 u.p.s. W zamyśle ustawodawcy pomoc społeczna ma bowiem jedynie wspierać osoby i rodziny w wysiłkach zmierzających do zaspokojenia niezbędnych potrzeb, umożliwiać im życie w warunkach odpowiadających godności człowieka oraz podejmować działania zmierzające do ich usamodzielnienia się. Przepis art. 4 u.p.s. nakłada z kolei na osoby ubiegające się o przyznanie pomocy społecznej oraz korzystające z tej formy wsparcia obowiązek współdziałania w rozwiązywaniu ich trudnej sytuacji życiowej. Pomoc społeczna nigdy nie powinna zmierzać do zaspokojenia wszystkich zgłaszanych potrzeb, a jedynie partycypować w ich finansowaniu.

            Cele i zadania pomocy społecznej trafnie ujął Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gorzowie Wielkopolskim, który w wyroku z dnia 5 grudnia 2019 r. (sygn. akt II SA/Go 443/19, LEX nr 2757947) wskazał: „Zasadę pomocniczości (subsydiarności) wynikającą z art. 2 ust. 1 ustawy o pomocy społecznej, można sprowadzić do kilku tez. Po pierwsze, społeczeństwo nie powinno pozbawiać jednostki tego, co sama może zrobić – zakaz odbierania. Po drugie, państwo powinno wesprzeć jednostkę w działaniach przekraczających jej możliwości, powinna to być tzw. pomoc do samopomocy – subsydiarne towarzyszenie. Po trzecie, pomoc powinna mieć charakter przejściowy, skłaniający jednostkę do aktywizacji i samodzielnego działania. Z zasady tej wynika nie tylko zachęta do działania, ale wręcz dezaprobata dla pasywności i nadopiekuńczości państwa (…)”. Innymi słowy, lepiej dać wędkę, a nie rybę.

Autorka jest prawnikiem i historykiem, doktorem nauk humanistycznych. Pracuje na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jest członkiem Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Toruniu, orzekającym w sprawach z zakresu pomocy społecznej.

Zdjęcie ilustracyjne/Pexels..com

facebook
by e-smart.pl