Jak być spełnionym człowiekiem, będąc rodzicem

Joanna Sztaudynger

 



Poczucie spełnienia, to miła rzecz. Sporo się o nim mówi, przekonując, że to coś, do czego warto dążyć i co jakiś czas zadawać sobie pytania, czy już jestem w tym momencie, gdy mogę  o sobie pomyśleć: człowiek spełniony.

Dla każdego z nas spełnienie jest czymś innym, różnie je interpretujemy i na co dzień nie robimy ewaluacji własnego zadowolenia. De facto o to chodzi – o zadowolenie z tego, gdzie się jest w życiu. O poczucie, że wszystko mam, nawet jeśli nie mam wszystkiego, co sobie wymyślę. Spełnienie nie jest związane z posiadaniem, jest raczej stanem dającym się rozpoznać tu i teraz.

A jeśli tu i teraz, to co naprawdę się liczy? Smak kawy, którą właśnie przełykam, widok brzozy za oknem, która walczy, by jeszcze przez chwilę pozostać zieloną, pies absolutnie szczęśliwy, bo blisko człowieka. Za drzwiami słyszę jeszcze dźwięki muzyki, mój mąż i Spotify to udany duet. Dochodzą jednak do mnie również sygnały niedoskonałe. Starsi synowie zawsze mają pomysł, jak wkurzyć młodszą siostrę, a ona daje się wkręcić, i zawsze kończy się tak samo… Czasami potrafię się zdystansować i bez mojego zaangażowania burza mija. Ta czy inna, mniej lub bardziej poważna, wymagająca mojego udziału lub nie.

Od ilości tych burz i trudu, które generują, również nie zależy poczucie spełnienia. Więc od czego?

freedom

Od tego, czy się kocha. Nie nieprzytomnie i szalenie, choć tak też bywa, ale na co dzień, tak po prostu – cierpliwie i łagodnie. Przyjmując i dając. Przyjmując to, co nieidealne, godząc się, że być może ustawiania butów w przedpokoju nigdy nie opanujemy, że póki dzieci mieszkają z nami, nie zmienią zdania, że naczynia „się umyją”, śmieci „się wyniosą”, a obiad „się ugotuje”… Warto powtarzać i uwrażliwiać, ale lepiej przyjąć i nie toczyć dramatycznych rozmów przy każdej nieidealnej sytuacji. Kocha się jeszcze wtedy, gdy się wybacza, stara zrozumieć, przytulić to, co słabe, nawet jeszcze bez nadziei na pozytywną zmianę. I wtedy, gdy w pamięci utrwala się to, co dobre, i gdy odpuszcza się wszelkie „a nie mówiłem”. Po prostu się jest, gdy ten drugi potrzebuje. Daje się czas i całego siebie gotowego słuchać. Albo nawet nie całego, bo czasem brak na to siły, ale jest chociaż otwartość i gotowość, by dać tyle, na ile w danym momencie mnie stać. Nawet „troszeczkę” jest lepsze niż „nic”.

Człowiek spełniony, to nie historia o czerwonym pasku na świadectwie, to nie sukcesy, które są doceniane i oklaskiwane, to również nie liczba cyfr na koncie. To poczucie, że mam z kimś bliską i szczerą więź. Że dziecko nie boi  się przy mnie być sobą, że może buntować się i trzaskać drzwiami, z przekonaniem, że nasza relacja na tym nie ucierpi. Że ostatecznie o wszystkim da się pogadać i nikt nikim nie manipuluje, celebrując muchy w nosie.

Spełnienie, to nie sto procent satysfakcji z samego siebie. Częściej to wzruszenie, że jest ktoś, z kim mam czym się podzielić, że mam zasoby, by dawać. I radość z odkrycia, że dając, otrzymuję. To chwile, gdy widzimy w naszych dzieciach dobrych ludzi.

Gdy przy stole na krześle mojego najmłodszego syna zaśnie kot, on go nie budzi, tylko po cichu siada gdzie indziej. Ta delikatność mnie wzrusza. Ostatnio, rozmawiając ze średnim synem przez telefon, miałam jeszcze coś dopowiedzieć, ale już się rozłączyliśmy. Widocznie usłyszał zawahanie w moim głosie, bo po sekundzie zadzwonił, mówiąc: „Mamo, chciałaś chyba coś powiedzieć, przepraszam, że nie poczekałem”. I ta czujność również mnie wzrusza. Albo gdy moja córka przypomina braciom, że gdy czasem rodziców zastępuje babcia, to warto spędzić czas właśnie z nią, a nie z PlayStation. Takie sytuacje mnie napełniają i dają dużą satysfakcję. I nic nie ubywa z mojego poczucia sensu i spełnienia, gdy Librus nie ma dla mnie życzliwych informacji albo okazuje się, że kanapki przygotowywane przeze mnie z taką starannością zdecydowały się zakwitnąć pleśnią w plecaku najstarszego syna. Niech kwitną.

 



Autorka jest filologiem polskim, publicystką, autorką książek, redaktorem naczelnym w wydawnictwie. Mamą czworga dzieci.

 

Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com

facebook
by e-smart.pl