Edukacja domowa – świetny pomysł, ale czy dla każdego?

 

 




Nauka przeniesiona ze szkoły do domu była ogromnym zaskoczeniem nie tylko dla dzieci, ale też dla rodziców i… nauczycieli. Wszyscy byli początkujący. Niektórym się to jednak spodobało. Dlatego od września tego roku znacznie więcej rodzin niż w latach ubiegłych zdecydowało się na edukację domową. Co ważne, edukacja domowa to nie szkoła w domu – podkreśla MAGDA KARPIENIA – od wielu lat ucząca dzieci w domu.

Madga Karpienia

Gdy w marcu zamknięto szkoły, wielu rodziców twierdziło, że oto przeszło na edukację domową. Ty wtedy w mediach przekonywałaś, że nauczanie zdalne, to nie edukacja domowa. Czym zatem ona jest?

Edukacja domowa wpisuje się w sposób funkcjonowania rodziny. Odbywa się bez udziału nauczycieli, nikt nam nie narzuca, co danego dnia mamy zrobić, na której stronie i w jakim przedziale czasowym. Obowiązuje nas podstawa programowa. Nasze dzieci raz w roku zdają egzaminy, natomiast to, jak zrealizujemy program zależy od nas. Podążamy za dzieckiem, za jego zainteresowaniami. Obserwujemy, na co jest gotowe i jakie ma potrzeby. Jedna z naszych córek potrzebuje do nauki ciszy i skupienia, natomiast druga córka i syn nie odnajdują się w tzw. ćwiczeniach stolikowych, potrzebują ruchu. W domu możemy na te ich preferencje odpowiedzieć.

Zakładacie również, że wielu przedmiotów można się uczyć niekoniecznie z książek.

Dokładnie. Matematyka jest potrzebna przy robieniu ciasta czy planowaniu budżetu domowego, przyrody uczymy się w lesie, historii i geografii, gdy podróżujemy.

To jest bardzo angażujące dla rodzica. I na pewno nie każdy z nas się w tym sprawdzi.

Rodzicielstwo jest w ogóle angażujące! Dawno porzuciłam założenie, że ktoś coś za mnie zrobi, jeśli chodzi o wychowanie dzieci. Decyzja o nauce w domu skłoniła nas do dużych zmian. Zrezygnowaliśmy z pracy na etat, która nam wcale nie służyła, i zamieszkaliśmy z dala od miasta, nawet jeśli to oznaczało obniżenie standardu życia. Tutaj oddychamy pełną piersią i kształtujemy nasze dzieci tak, jak o tym marzyliśmy. Masz rację – nie każdy rodzic odnajdzie się w edukacji domowej. Potrzeba tu dużo otwartości, chęci uczenia się razem z dzieckiem i elastyczności. Uwielbiam historię, więc z przyjemnością odkrywam ją z dziećmi. W Internecie jest mnóstwo ciekawych propozycji. Co dwa tygodnie moje dzieci „lecą w kosmos”, zadają pytania astronautom. W piątek lecimy na Jowisza, więc przez ostatnie dni moje dzieci drążą temat. Moim zadaniem jest rozbudzić ich ciekawość i szukać odpowiedzi, a nie podawać wszystko na tacy.

Częstym zarzutem wobec edukacji domowej jest to, że dzieci się nie socjalizują, ponieważ nie mają kontaktu z kolegami i koleżankami.

Przecenia się znaczenie grupy rówieśniczej. Socjalizacja, to umiejętność funkcjonowania w społeczeństwie, a ono jest zróżnicowane pod względem wieku i największą wartością nie jest dogadywanie się z rówieśnikami. Czasami słyszę też, że w szkole dziecko zderza się z trudnymi sytuacjami i to je hartuje. Mam inne zdanie: dziecko ma się czuć bezpiecznie, wtedy dobrze się rozwija. Nie potrzebuje traumatycznych doświadczeń.

Jak wygląda wasz dzień, jak organizujecie naukę?

Wysypiamy się. Uczymy się blokami tematycznymi, np. przez kilka tygodni geografii, po czym dziecko zdaje roczny egzamin z tego przedmiotu. Ale znam rodziny, które funkcjonują w bardzo uporządkowany sposób: rano siadają do biurek, otwierają książki i zeszyty. Stosują nawet dzwonek. I to dla nich jest OK.

Co jest trudne w edukacji domowej?

Dla mnie – organizacja i mobilizacja. Jestem mistrzynią układania planu na każdy tydzień, z którego nic nie wychodzi. I jeszcze superważne i supertrudne jest zadbanie o własne potrzebny. Przebywam z dziećmi dwadzieścia cztery godziny na dobę, muszę więc zatroszczyć się o siebie, znaleźć czas, gdy nie odpowiadam na żadne pytania, gdy przebywam z dorosłymi. Trzeba to robić, by się nie wypalić. I też żeby łapać dystans. Rodzice uczący dzieci często zbyt mocno przejmują się wynikami egzaminów, bo wiedzą, że to również test dla nich. Potrzeba dużo pracy nad sobą i uważności, żeby nie przenosić frustracji na dzieci i szczęśliwie funkcjonować.

 

Rozmawiała Joanna Sztaudynger

 

 

Magda Karpienia jest publicystką, blogerką, entuzjastką rodzicielstwa bliskości – którego uczy, prowadząc szkołę rodzenia – autorką książki Karmienie piersią. Wspiera także rodziny w ramach projektu „Czas na las”.

 

 

pfr nowy
facebook
by e-smart.pl