Dobra strata

Joanna Sztaudynger

 

Las nad brzegiem morza, zapach sosen, szum fal, słońce przebijające się przez konary drzew, królestwo ptaków. Klimat kojący, inspirujący… doskonały. Dla mnie. Wymyśliłam sobie, że wynajmiemy dom nam morzem na całe wakacje. Dzieci bez szkoły, pracujemy zdalnie, więc możemy mieszkać  wszędzie. To znaczy… ja mogę. Nie widzę minusów takiej sytuacji. Poza jednym, zasadniczym – nasze dzieci lubią miasto, znajomych, z którymi mogą się codziennie spotykać i w głowie im się nie mieści, że mogłyby zniknąć z tego znanego im świata na wiele tygodni. Czy to dla mnie strata? Przez kilka chwil tak to odbieram, ale dość szybko się na nią godzę. Uczę się, że życie przebiega w dynamice strat i zysków. I jest to dobra dynamika. Uczy lekkości, nieprzywiązywania się i cenienia tego, co najważniejsze.

Podobna sytuacja u znajomych. Wyprowadźmy się na wieś! Dziewicza przyroda, sarny za płotem, świeże powietrze. Będziemy dowozić dzieci, nie ma problemu, tylko dwie godziny dziennie w samochodzie. Ulubione treningi piłkarskie syna? Długie rozmowy pod blokiem z koleżankami? Nastoletnie przyjaźnie – tym trwalsze, im więcej czasu się przegada i wspólnie pomilczy… Czy to takie ważne? Poranna kawa na ganku przy śpiewie ptaków – na przełomie maja i czerwca – wszystko wynagrodzi! Dla jednych zysk, dla innych strata i poczucie bycia kompletnie nierozumianym.

dzieci

Stolica zapewnia zdecydowanie wyższe zarobki. Może warto się poświęcić, wracać do domu na weekendy albo spędzać kilka godzin dziennie w pociągu? Tylko parę lat, żeby zdobyć ciekawe doświadczenie, odłożyć trochę środków, potem będzie się żyło łatwiej. Zysk finansowy łatwy do obliczenia, straty przewidzieć trudniej. Brak czasu, rozmów, uważnego spojrzenia. Może się okazać, że „potem” nadejdzie, tylko nie będzie już „z kim” go dzielić.

Dobrze wykształceni, szerokie perspektywy na rozwój zawodowy, zdolni, doskonale zorganizowani. Rodzice. Za wysokie kwalifikacje na „siedzenie w domu”, intratna propozycja może się nie powtórzyć. Portal z nianiami rozpoznany, dziadkowie od czasu do czasu też się zaangażują. Wszystko da się pogodzić, grunt to dobra organizacja. Przecież nie chodzi o ilość czasu spędzanego z dzieckiem, ale o jakość – tak mówią. Mówią też, że dziecko w pierwszych latach życia potrzebuje obok siebie człowieka, z którym stworzy głęboką więź. Będzie rozumiane, a jego potrzeby zostaną zauważone i docenione. By dobrze funkcjonować w dorosłości, wcześniej musi zaznać dobrego i bezpiecznego przywiązania do kogoś, kto je kocha. Nie da się tego zrobić w trzy godziny między podwieczorkiem a kolacją.

Co wybrać, może istnieje jakiś złoty środek? Jakiś prosty przepis, do którego zastosowanie się daje gwarancję, że postępujemy dobrze, a nawet jak mamy wątpliwości, to pojawi się podpowiedź, że idziemy w dobrym lub złym kierunku?

W rodzinie miernikiem tego, czy jesteśmy na dobrej drodze, czy podjęte decyzje służą nam wszystkim – są relacje. Gdy są dobre, z przyjemnością wracamy do domu, czujemy się w nim bezpiecznie, a gdy z niego wychodzimy – to wyprostowani i wzmocnieni. Wspólnie spędzany czas jest wyborem, a nie koniecznością. Relacje mówią, jak jest – czy korzyści jednych członków rodziny nie są związane ze zbyt dotkliwymi stratami drugich? Czy idziemy razem, widząc potrzeby dorosłych i dzieci, odpowiadając na nie z jednakową troską? Czy gramy tylko do swojej bramki, przekonani, że mamy wspólny cel: dostatnie życie?

Za relacje jesteśmy w pełni odpowiedzialni. One same się nie robią. Wymagają czasu, uważności, troski, postawy „widzę cię”, „jesteś dla mnie ważny”, „chcę cię posłuchać”. Nie ma drogi na skróty. Potrzebna jest natomiast świadomość, że często to, co dla mnie jest stratą, dla drugiego jest zyskiem. Czytanie po raz dziesiąty tej samej opowieści dla rodzica bywa marnowaniem czasu, dla dziecka – przejawem miłości i oddania.

Autorka jest filologiem polskim, publicystką, autorką książek, redaktorem naczelnym w wydawnictwie. Mamą czworga dzieci.

facebook
by e-smart.pl