Do kraju wrócił polski zdobywca Bieguna Południowego

Waligóra-biegun-powrót Po niemal trzymiesięcznej wyprawie do Polski wrócił zdobywca Bieguna Południowego Mateusz Waligóra. Na warszawskim lotnisku im. Fryderyka Chopina czekała na niego rodzina, grupa znajomych oraz sąsiedzi. Mieszkający na Dolnym Śląsku podróżnik pokonał 1200 kilometrów w głąb Antarktydy, rozpoczynając od brzegu lodowca szelfowego Ronne’a. W czasie wędrówki żywił się głównie masłem, smalcem oraz czekoladą. Mimo to, znacznie schudł. „Minus 18 kilogramów, ale brak tych kilogramów teraz wychodzi mi na dobre. Czuję się świetnie, mam delikatne odmrożenie po tej wyprawie. Niemniej, wydaje mi się, że to niewielka cena, którą mi przyszło zapłacić biorąc pod uwagę warunki zastane na Antarktydzie” – mówił na lotnisku Mateusz Waligóra. Etap marszu Mateusza Waligóry na biegun trwał niemal dwa miesiące. Na początku, jego wyprawę opóźniały warunki pogodowe. Podróżnik podkreślił, że mimo trudnego początku, udało mu się zdobyć Biegun Południowy zgodnie z czasem, a jego widok mocno go poruszył: „Nie ma tam wielkiej przepaści, w którą można wpaść, ziemia nie jest też płaska. Sam biegun dalece wykraczał poza moje wyobrażenie o tym miejscu. Nie jest to miejsce bezludne, jest tam stacja naukowa prowadzona przez Amerykanów. Jest także sezonowy obóz wypraw sportowych. Po pierwszych minutach na biegunie usiadłem na saniach, usłyszałem trzepot flag, ale czekało na mnie kolejne wyzwanie. Spotkałem się z dziesiątkami osób na miejscu i to było dla mnie przytłaczające po 58 dniach ciszy i samotności” – wspominał podróżnik. Na Antarktydę 37-latek zabrał ze sobą komplet żółtych wstążek. Wykorzystywał je m.in. do badania kierunku i siły wiatru. Wstążkami wyrażał też solidarność z osobami zmagającymi się z depresją i problemami psychicznymi. Z Antarktydy do Polski leciał przez Chile i Francję. Mateusz Waligóra zdobył biegun jako czwarty Polak – po Marku Kamińskim, Małgorzacie Wojtaczce i Jacku Libusze.IAR/Informacyjna Agencja Radiowa/ #Fedusio/w dyd

facebook
by e-smart.pl