Anna Plaszczyk z Vivy o pracy koni wożących do Morskiego Oka

Morskie Oko – Płaszczyk – konie Warunki pracy i sam fakt obecności koni na szlaku prowadzącym do Morskiego Oka zależy od decyzji władz terenu – wskazuje Anna Plaszczyk z Fundacji Viva. W rozmowie z portalem polskieradio24.pl aktywistka podkreśliła, że wiodącą rolę pełni w tym wypadku dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego: „To TPR wynajmuje fiakrom parkingi, na których oni zaczynają i kończą pracę. Jeśli Park wypowiedziałby tę umowę, oni nie mogliby świadczyć swoich usług. Jedna decyzja dyrektora kończy wszystko” – uważa aktywistka. Anna Plaszczyk wskazywała, że utrzymywanie transportu konnego do Morskiego Oka przynosi TPR korzyści finansowe, stanowiące istotne wpływy do budżetu: „Park zarabia na tym około miliona złotych rocznie. Z samych biletów uzyskuje dochód około 8 milionów, kolejne 4 stanowią ministerialne dotacje. Milion z transportu jest więc pokaźnym wkładem” – szacuje aktywistka. Przedstawicielka Vivy przypomniała, że na trasie rozważano wprowadzenie transportu hybrydowego lub elektrycznego. Władze szlaku zrezygnowały jednak z tej koncepcji: „Trasą zarządza starosta” – powiedziała Anna Plaszczyk. „Z kolei ludziom jadącym do Morskiego Oka jest zwykle wszystko jedno, czy wiezie ich koń czy meleks. Co więcej – w meleksie jest szybciej, wygodniej i bardziej etycznie. Dużo tych osób, które idą na nogach dodają, że podjechałyby meleksem” – przekonywała Plaszczyk. Minister rolnictwa Czesław Siekierski zapowiedział przyjrzenie się warunkom, w jakich pracują konie przewożące turystów do Morskiego Oka. W weekend majowy doszło tam do upadku jednego ze zwierząt, co zarejestrował aktywista broniący praw zwierząt. O sprawie rozmawiać mają również władze ministerstwa klimatu oraz Tatrzańskiego Parku Narodowego.IAR / polskieradio24.pl / #Fedusio/i ad/w Siekaj

facebook
by e-smart.pl