Święto Niepodległości – czyli jak nauczyć nasze dzieci wdzięczności?
Agnieszka Dubiel
11 listopada powiesimy flagę. Pewnie włączymy telewizor (rzadkie wydarzenie w naszym domu!), obejrzymy uroczystą zmianę warty. Zjemy rogale świętomarcińskie, bo nawet tutaj, na południu są dostępne w piekarni. Może zagramy w Bitwę pod Grunwaldem. Może poczytamy Kocham Polskę.
Tyle świętowania. Na co dzień będziemy się uczyć dbałości o nasz wspólny dom i wdzięczności wobec tych, którzy nam go zbudowali. Będziemy przypominać sobie skomplikowane wojenne losy pradziadków i opowiadać o prababci Joannie, która „nie chciała Niemca”. I o prababci Wikci, która z dwójką małych dzieci i w zaawansowanej ciąży wsiadła w pociąg i pojechała w nieznane, po to tylko, żeby jednak mieszkać w Polsce. O tym, jak po drodze urodziła małą córeczkę, która wiele lat później stała się babcią Agnieszką. O pradziadku Hubercie, który wszelkimi sposobami próbował nie zostać wcielony do Wermachtu, a potem nie pójść na front. „Żeby nie musiał walczyć przeciw swoim”. O tym, jak wracał przez Czechosłowację na Śląsk i uciekł z powojennego już przecież transportu do Oświęcimia. O pradziadku Florku, który z Wielkopolski został wywieziony na roboty do Prus Wschodnich, gdzie napatrzył się tyle na wydarzenia historyczne, że ukuł sobie własne powiedzonko: „jak nie urok, to przemarsz wojska radzieckiego”. O pradziadku Józefie, który walczył w Armii Ludowej, a przecież także za Polskę. Ranny w kolano, do końca życia utykał.
Jak nauczyć dzieci miłości do Ojczyzny? Jak wytłumaczyć im świat? Dodajmy jeszcze rozmowy o polityce, a jakże. Coraz trudniejsze, bo też nasza rzeczywistość jest coraz bardziej zagmatwana. Jak pokazać, że to, co nasze, jest ważne, bo nasze, a cudze trzeba po prostu szanować? Zadanie jest o tyle trudniejsze, że nie wynieśliśmy wzorców z dzieciństwa.
Do szkoły podstawowej chodziliśmy w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, czyli w czasach, gdy co miesiąc ustawiano nas w równiutkie szeregi na obowiązkowe apele. Na przykład z okazji Pierwszego Maja. Albo października – miesiąca oszczędzania. W listopadzie? Z okazji kolejnej rocznicy rewolucji październikowej… Miłość do Ojczyzny przejawiała się pamięcią o tragedii, jaką Polakom zgotowali Niemcy podczas II wojny światowej oraz umiłowaniem bratnich narodów, w tym oczywiście Związku Radzieckiego. Rodzice wprawdzie mówili czasem, że to wszystko nie do końca tak wygląda, ale w szczegóły za bardzo się nie wdawali. Słyszałam o Katyniu, o wydarzeniach Grudnia ’70. Ze stanu wojennego pamiętam czołgi na ulicach Poznania i wszechobecny niepokój.
Wyrosłam więc w przekonaniu, że patriotyzm, to coś podejrzanego, co wmawia nam się w szkole, a przecież jest nieprawdziwe. 11 listopada kojarzył mi się wyłącznie ze Świętym Marcinem i długimi kolejkami do piekarni po tradycyjne rogale. Szczęśliwie, pod koniec podstawówki czasy się zmieniły i można było usłyszeć inną wersję historii już w sposób oficjalny. Przygotowywaliśmy kolejną akademię, tym razem na 11 Listopada. Nasza polonistka scenariusz miała gotowy, bo kilka lat wcześniej za zrealizowanie go została wyrzucona z liceum, w którym uczyła. I odbywała pokutę w naszej szkole…
Ale prawdą jest, że do umiłowania Ojczyzny, do szacunku dla niepodległości i dla tych, którzy nam ją wywalczyli, doszłam dużo później. W dużej mierze sama. I nadal uczę się i uczę. Wciąż też nie mam tego poczucia, że już wiem i umiem. Jest to proces, który musi trwać. Bo każda miłość potrzebuje czasu, wysiłku, a nawet ofiary.
Tak naprawdę jednak dla mnie patriotyzm oznacza po prostu pielęgnowanie w sobie wdzięczności wobec tych, którzy byli przed nami. Jedni dbali o nasz język, o kulturę, o wiarę ojców. Inni oddali życie, byśmy my mogli żyć w wolności. Pytanie, czym się kierowali? Jak byli wychowani? W co wierzyli? To coś więcej niż tylko bieżąca polityka. To ciągłe sięganie do fundamentu, do tego, co nas wszystkich łączy. I odkrywanie, że ktoś już tu żył przed nami, że wkładał serce i wysiłek w to, co zechciał nam zostawić.
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki, a także laureatką konkursów literackich.
Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com