Skąd wziął się kryzys demograficzny w Polsce
dr Krzysztof Szwarc
Liczba mieszkańców Polski wynosi (według szacunków GUS) nieco ponad 38,3 mln. Żyjemy w czasach, gdy Polaków jest najwięcej w historii, nigdy wcześniej (nawet w okresie funkcjonowania Rzeczpospolitej Obojga Narodów) nasz kraj nie liczył tak dużej liczby ludności. Czy zatem mówienie o kryzysie demograficznym jest na miejscu? Co się kryje pod pojęciem „kryzys demograficzny”?
Otóż w Polsce jest kryzys w demografii. I to potężny! Liczba ludności jest ważna, ale ważniejsza jest struktura mieszkańców według wieku. A ta jest skrajnie niekorzystna. Jest coraz więcej osób starszych, które to oczekują i będą oczekiwać wsparcia ze strony państwa (formalnie są to osoby w wieku poprodukcyjnym). Z kolei liczba osób w wieku przedprodukcyjnym i produkcyjnym będzie systematycznie się zmniejszać. Gdzie leżą przyczyny takiej struktury?
Bezpośrednio po II wojnie światowej (lata 1946-1960) w Polsce rodziło się bardzo dużo dzieci. Roczna liczba urodzeń zbliżała się nawet do 800 tysięcy (dla porównania w ubiegłym roku urodziło się 375 tysięcy dzieci). Należy pamiętać, iż wówczas Polaków nie było 38 milionów jak teraz, lecz zdecydowanie mniej: około 24 miliony. Tak dużej liczby urodzeń nie było już nigdy potem.
W latach siedemdziesiątych te osoby (urodzone w okresie pierwszego wyżu demograficznego) mogły już mieć swoje dzieci. I miały. Wprawdzie nie rodziło się 800 tysięcy dzieci rocznie, ale liczby rzędu 700 tysięcy też robią wrażenie. Od połowy lat osiemdziesiątych obserwowaliśmy bardzo długi okres, około dwadzieścia lat, zmniejszającej się z roku na rok liczby urodzeń. Obecnie nie przekracza ona 400 tysięcy. Zmiany, do których doszło w latach dziewięćdziesiątych skutkują właśnie niekorzystną strukturą ludności według wieku.
U podstaw tych zmian należy wymienić między innymi zmianę preferencji młodych osób: w pierwszej kolejności należyte wykształcenie i unormowanie pozycji na rynku pracy. Wiele osób uzależnia też postawy prokreacyjne od ustabilizowania sytuacji mieszkaniowej. Jest to konsekwencja przemian społecznych i gospodarczych, które dokonały się w naszym kraju po 1989 roku. Zmienił się też model rodziny z 2+2 na 2+1, co znajduje odzwierciedlenie w tzw. współczynniku dzietności, który obecnie wynosi 1427, co oznacza, że każde 1000 kobiet urodzi średnio 1427 dzieci. To zdecydowanie za mało, by zapewnić zastępowalność pokoleń. Jest to też kolejna oznaka kryzysu demograficznego.
Co więcej, kobiety rodzą dzieci znacznie później niż w przeszłości, nawet niż u zarania XXI wieku. Obecnie przeciętny wiek matki, to około trzydzieści lat i jest to o ponad trzy lata więcej niż dwadzieścia lat temu. A to nie sprzyja wielodzietności, gdyż ze względów biologicznych niektóre kobiety nie będą w stanie zajść w ciążę i urodzić kolejnych dzieci.
Jest też pewna grupa osób, które w ogóle nie chcą mieć dzieci. W badaniach na temat postaw prokreacyjnych osoby te wskazywały jako powody takiej deklaracji między innymi niekorzystne doświadczenia z własnych rodzin czy ukazywanie rodzicielstwa w mediach jako problem a nie radość.
Autor jest demografem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, członkiem Sekcji Demografii Historycznej Polskiego Komitetu Demograficznego PAN, członkiem Polskiego Towarzystwa Statystycznego, redaktorem statystycznym Zeszytów Naukowych Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, członkiem Rady Rodziny przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a także Rady Rodziny przy Wojewodzie Wielkopolskim. Tata trojga dzieci.
Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com