Ruszył proces Doriana S.

Dorian S. – prokuratura – sąd – proces – zabójstwo Ruszył proces Doriana S. oskarżonego o zabójstwo na tle seksualnym i rabunkowym. Zgodnie z aktem oskarżenia, mężczyzna miał w lutym w centrum stolicy brutalnie zgwałcić i zostawić nieprzytomną Lizę z Białorusi. Kobieta zmarła po kilku dniach pobytu w szpitalu. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych czynów, ale nie do tego, że chciał zabić. Oskarżony został doprowadzony na salę rozpraw prosto z aresztu. Jego obrona chciała wyłączenia jawności postępowania, dlatego przewodniczący składu orzekającego sędzia Paweł Dobosz na czas rozpoznania wniosku kazał mediom opuścić salę rozpraw. Po prawie godzinnej przerwie sędzia poinformował o częściowym wyłączeniu jawności. Chodzi o czas, kiedy oskarżony będzie odpowiadał na pytania oraz kiedy zeznania złożą biegli. „Zdaniem sądu nie występują natomiast realne obawy, że jawne w pozostałym zakresie rozpoznanie sprawy może wywołać zakłócenia spokoju publicznego, ponieważ do tej pory do takich zdarzeń nie doszło. Jawne rozpatrzenie sprawy ma sprzyjać wydaniu sprawiedliwego wyroku i wyłączenie jawności może powodować brak możliwości właściwego umotywowania rozstrzygnięcia jakie sąd w tej sprawie wyda” – poinformował sędzia Paweł Dobosz. Po odczytaniu aktu oskarżenia Dorian S. przyznał się do zarzucanego czynu, ale mówił też, że nie przyznaje się do tego, iż chciał zabić. Odmówił składania wyjaśnień, dlatego przewodniczący składu orzekającego sędzia Paweł Dobosz odczytał treść jego zeznań. „Czułem się dziwnie, nie umiem tego opisać. Przeszedłem przez pasy, przez Marszałkowską i zobaczyłem wtedy tę dziewczynę. Jakby nie rozumiem dlaczego, ale wcześniej jak mnie złapano i opisywałem tę sytuację mówiłem, że to był bardziej impuls. Teraz określam to jak bym był w jakimś amoku. Nie czułem strachu, nic. Jestem ogólnie strachliwy i emocjonalny. Podszedłem do niej i założyłem kominiarkę. Była zrobiona z nogawki” – odczytał sędzia. Według oskarżonego chciał on, aby dziewczyna oddała mu pieniądze. „Nie pamiętam dokładnie co się działo, ale chyba ją przycisnąłem do ściany i wiem, że po angielsku zacząłem z nią rozmawiać, że ma mi oddać pieniądze. Ona zapytała ile, a ja powiedziałem, że wszystkie. Ona powiedziała, żebym oddał jej telefon, a ona odda mi pieniądze. Wcześniej zabrałem jej ten telefon. Wtedy myślałem, że chyba chce zadzwonić na policję i wtedy zacząłem dusić rękoma. Potem zdjąłem swój pasek, żeby obwiązać go wokół jej szyi i przywiązać ją do tej bramy” – odczytywał sędzia. Miał też użyć noża, żeby – mówił – się nie przestraszyła. Oskarżony nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zgwałcił dziewczynę. „Ona była nieprzytomna, stosunek był jeden. Potem zacząłem zbierać rzeczy. Ściągnąłem jej koszulkę i spodnie. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć czy miała inne rzeczy. Zacząłem zbierać swoje rzeczy, telefon, jej torebkę, portfel i buty. Jej telefon też zabrałem. Zabrałem też karty kredytowe. Jak wyciągałem te pieniądze i mokry ręcznik z jej torebki zacząłem odchodzić. Nie była wtedy przytomna” – cytował wyjaśnienia sędzia. Zeznania złożył ochroniarz, który znalazł nieprzytomną dziewczynę i wezwał służby ratunkowe. Mężczyzna mówił, że na początku myślał, że kobieta jest nieprzytomna, a później, że nie żyje. Przyjaciółka Lizy, z którą ofiara spędziła wtedy wieczór, opowiedziała, że były razem na basenie i saunie, później w restauracji i barze niedaleko miejsca, w którym doszło do zbrodni. Zeznania złożyła też partner Lizy oraz dwie kobiety, które przechodząc przez ulicę Żurawią widziały w bramie dwie osoby, które wzięły za parę. Kolejny termin rozprawy został wyznaczony na 16 grudnia. Zeznawać mają biegli oraz członkowie rodziny Doriana S. Ten fragment rozprawy będzie niejawny. Dorianowi S. grozi dożywocie.IAR/Informacyjna Agencja Radiowa/ #Turkowska/w dwi/

facebook
by e-smart.pl