Certyfikat Mamy i Taty - Film Wszystko zostaje w rodzinie (2020)
Agnieszka Kledzik
„Lacci” to po włosku sznurówki. Sznurki, do wiązania butów lub ewentualnie innych rzeczy. Taki jest oryginalny tytuł włoskiego filmu, który na polski został przetłumaczony: Wszystko zostaje w rodzinie. I jest to polski tytuł bardzo trafny, choć na to nie wygląda. Mianowicie jest tam motyw ponownego nawiązywania więzi pomiędzy dziećmi a ojcem, który je porzucił; po latach przerwy w kontaktach wiąże z nimi w kawiarni te sznurowadła i jest to taki piękny, wzruszający moment bliskości syna i córki z ojcem, który poszedł był do innej pani, a mama została, ale za to rzuciła się z okna.
Tyle, nieco prześmiewczo, odnośnie do treści. Dlaczego polski tytuł jest trafny? Bo film pokazuje subtelną zawiłość wszystkich naszych najważniejszych relacji w domu rodzinnym – jaki wpływ na całe życie ma zachowanie ojca, postawa matki, obecność brata, wrażliwość siostry. Jesteśmy nierozerwalnie połączeni ze sobą nie tylko więzami krwi, ale emocjami, oczekiwaniami, przyzwyczajeniami. Do szczęścia dziecka potrzebny jest szczęśliwy związek jego rodziców. Kto w Boga wierzy, wie, że nawet najbardziej poplątane zawiłości relacji rodzinnych mogą być uzdrowione. I że jako dorośli możemy – powinniśmy – pracować nad sobą, aby dobre dla nas mechanizmy wzmacniać, a z tych blokujących się wyzwalać. Podobno prawdziwą wolność osiąga człowiek, który w dorosłym życiu decyduje niezależnie od tego, jak robili jego rodzice. Ale czy to jest możliwe? Szczęśliwy, kto może swoich rodziców naśladować z przekonaniem, że to, jak postępowali, było dobre, a jednocześnie, że jest to jego wolnym i świadomym wyborem życiowej drogi.
Dzieci z filmu nie miały takiego szczęścia – pomiędzy ich rodzicami pojawia się rozłam, krzywda, manipulacja, bezradność. I mimo że potem dochodzi do pojednania i scalenia rodziny, dzieci noszą w sobie ból. Film ma genialny scenariusz, piękne zdjęcia i został słusznie wybrany do otwarcia Festiwalu Filmowego w Wenecji, ale obejrzeć go powinny osoby świadome trudności małżeńskich. Świadome tego, że nieudany związek rodziców może zaważyć na całym życiu dzieci. Uwaga, bo w filmie nie tylko są sceny nagości, zamknięte potem w tajemniczym pudełku, ale scenariusz jest tak prawdziwy, tak subtelny, tak rozrywający serce i przeraźliwie smutny, że tylko Włosi potrafią taki film zrobić, po tych wszystkich niezbyt mądrych komediach romantycznych. Pokazuje on mentalność mieszkańców Półwyspu Apenińskiego, gdzie mąż łatwo ulega pokusie, gdzie żona woli nie wiedzieć… Film dotyka najgłębszych emocji z wielkim taktem i delikatnością; przypomnicie sobie własne i cudze troski rodzinne i będzie wam się chciało strasznie płakać, ale nie będziecie mogli, bo po prostu takie jest życie i po projekcji będziecie to wiedzieli…
Dla zilustrowania całej tej mizerii dobrze jest spojrzeć na zdjęcia jednej ze słynniejszych aktorek włoskich, Giovanny Mezzogiorno, z okresu bycia pięknością dwadzieścia lat temu, oraz na aktualne, czyli z okresu bycia szarzejącą panią z nadwagą. Otóż Giovannie najwyraźniej ta metamorfoza nie przeszkadza, podobnie jak Annie Dymnej, Kathleen Turner czy innym aktorkom, które z olśniewających urodą i seksapilem szczupłych, zgrabnych wampów przeszły płynnie w kategorię dojrzałych kobiet prawdziwie pewnych siebie. Giovanna zagrała w naszym filmie dorosłą wersję córeczki, a jej poszerzona oraz poszarzała twarz bez makijażu była pełna dystansu wobec tego wszystkiego.
Przy odrobinie dystansu włoski film o rozbitej rodzinie, o nieszczęściu pary, która nie potrafiła ani być razem, ani być osobno, i o ich naznaczonych traumą na zawsze dorosłych dzieciach okazuje się być cenny. Wartością jest pokazanie, za pomocą bardzo prostych środków wyrazu, sposobów mężczyzny i kobiety na przeżycie szczęśliwego życia – w roli męża, żony, ojca, matki, syna, córki, brata, siostry… I we wszystkich pozostałych rolach. Na wszystko jest rozwiązanie, zawsze można przestać, przeprosić, przebaczyć, postawić granice, zacząć od nowa.
Autorka jest filologiem klasycznym, wokalistką, nauczycielką języka włoskiego oraz emisji głosu, tłumaczką i recenzentką publikującą na łamach Dziennika Teatralnego.