Certyfikat Mamy i Taty - Film Na rauszu (2020)
Agnieszka Kledzik
W niedzielę miałam iść do teatru na Szekspira, ale pomyliłam godziny – przemęczenie nauczyciela, który ciągnie rok szkolny? A może jestem zbyt spięta i powinnam na stałe przyjmować coś relaksującego? Czterem przyjaciołom uczącym w szkole średniej w Kopenhadze, bohaterom filmu Na rauszu, też takie myśli chodziły po głowie: a może by tak przyjmować… Powodów frustracji jest aż nadto: niedocenienie i apatia w pracy, umordowanie codziennością, problemy małżeńskie i rodzicielskie lub dobijająca samotność, słowem: kryzys wieku średniego.
To w ramach wstępu do recenzji genialnego filmu mierzącego się z potwornie ciężkim tematem, jakim jest uzależnienie. Pierwsza jego część, pokazująca picie alkoholu jako idealne rozwiązanie problemów egzystencjalnych, mogłaby przez zniecierpliwionego lub zbyt wrażliwego widza zostać odebrana jako pochwała picia – nic bardziej mylnego! Kto wytrwa do końca, ten zobaczy prawdę. Jednak zdecydowanie jest to film dla dorosłych.
Wracając do fabuły: podczas imprezy urodzinowej Nikołaja, któremu właśnie stuknęła czterdziestka, przyjaciele dyskutują nad teorią norweskiego psychiatry, Finna Skårderuda, który twierdzi, że człowiek rodzi się z deficytem pół promila alkoholu we krwi. Zatem powinien człowiek ów właściwy poziom stężenia procentów na stałe utrzymywać, wtedy będzie wystarczająco odprężony i kreatywny. Tego właśnie czterem nauczycielom brakuje. Wdrażają więc projekt „naukowy”: postanawiają codziennie pić tyle, by pół promila we krwi było. Ustalają też zasady: pijemy tylko do dwudziestej! Śmieszne? Straszne.
Rozpoczyna się komiczno-tragiczna podróż przez kolejne etapy uzależnienia od alkoholu, które, jak każde uzależnienie, próbuje być zupełnie nieudanym lekarstwem na inne problemy. Człowiek wchodzi w nie niepostrzeżenie, na początku wyznacza sobie nawet granice, których jednak się nie trzyma; ustala zasady, którym się sprzeniewierza; powoli staje się Pijakiem z Małego Księcia, który pije, bo chce zapomnieć, że się wstydzi, a wstydzi się tego, że pije. Wartością tego filmu jest towarzyszenie ludziom, z którymi każdy może się zidentyfikować, w ich wyborach; w tym, jak rozjeżdżają im się nierealne do utrzymania reguły gry, którą sami stwarzają sobie i swoim bliskim – widzimy jak na dłoni, w jakiej mierze sami kreujemy nasze życie.
Narracja skandynawskich filmów jest, wiadomo, zupełnie inna niż w filmach europejskich czy amerykańskich: wolniejsza, bardziej statyczna – aż człowiek się przestawi. A jak już się przestawi, umiera ze śmiechu na tej komedii i płacze nad tym dramatem. W tym filmie jest wszystko o alkoholizmie. Skąd się bierze, jak i co powoduje, czym jest. To jeden z najlepszych filmów o uzależnieniu, jaki kiedykolwiek widziałam. Scenariusz powala humorem słownym i sytuacyjnym, do tego dodajmy świetną grę aktorską; pośród czterech nauczycieli jest historyk Martin, czyli Mads Mikkelsen. Uwielbiam pełną ekspresji twarz tego aktora. Doczytałam przy okazji, że nie tylko ukończył szkołę baletową, ale i pracował w zawodzie tancerza, zanim został aktorem. A! – i od trzydziestu czterech lat ma jedną żonę.
W filmie brak epatowania seksualnością, przed której zalewem musimy się na co dzień bronić. Jedyna scena miłosna jest wzruszająco prawdziwa i piękna. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie to Thomas Vinterberg, ten od Dogme podpisanego w 1995 roku razem z Larsem von Trierem. Panowie wprowadzili wówczas zasady kręcenia filmów poza jednym konkretnym gatunkiem kinematograficznym, bez żadnych trików dźwiękowych, świetlnych, scenograficznych. Co prawda, Na rauszu nie posiada certyfikatu Dogme 95, ale jest niewiarygodnie prawdziwy. Nic dziwnego, że otrzymał Oscara, Cezara i inne nagrody.
A teraz pytanie – co jest szczytem braku empatii? Na przykład zostawić męża alkoholika, a rozmawiając z nim w knajpie o organizacji urodzin jednego z dzieci, zamówić kieliszek wina, podczas gdy alkoholik usiłuje trzeźwieć i pije wodę. Lustro dla każdego współmałżonka, dla każdego małżeństwa.
Autorka jest filologiem klasycznym, wokalistką, nauczycielką języka włoskiego oraz emisji głosu, tłumaczką i recenzentką publikującą na łamach Dziennika Teatralnego.