Jaki jest „efekt uboczny” spędzania czasu z dziećmi?

prof. UAM dr hab. Jakub Isański

 

Jedną z najważniejszych funkcji rodziny jest wychowywanie dzieci i przygotowywanie ich do samodzielnego życia w społeczeństwie. Takim przygotowaniem będzie przede wszystkim zapewnienie dzieciom możliwości nauki, a w dalszej przyszłości zdobycia określonego zawodu. Takie jest też potoczne wyobrażenie o roli i powinnościach rodziców względem dzieci.

Powinność ta wypełniana jest na wiele różnych sposobów, na przykład poprzez finansowanie dodatkowych zajęć edukacyjnych, sportowych czy artystycznych. 2/3 Polaków pomaga swoim dzieciom w ten właśnie sposób. Przy okazji warto zaznaczyć, że tworzą oni potężny rynek usług około edukacyjnych – średnia kwota wydawana rocznie na zajęcia dodatkowe wynosi niemal 900 zł w rodzinach z jednym dzieckiem, ponad 1300 zł – z dwojgiem dzieci i niemal 2000 zł – z trojgiem. Dzięki temu dzieci mają okazję do rozwijania swoich zainteresowań i talentów, a także zwiększają szansę na zdobycie wymarzonego zawodu w przyszłości (na ile wymarzony zawód dziecka jest też wymarzonym zawodem rodziców, to już pytanie na kolejny tekst). Co ciekawe, z badań wynika również, że Polacy w niemal równym stopniu uważają zadania takie, jak „rozwijanie zainteresowań u dzieci” czy „przygotowanie do wyboru zawodu” za odpowiedzialność zarówno szkoły, jak i rodziców.

ryby

Wspomniane zajęcia dodatkowe można potraktować także jako swoistą rekompensatę wobec powszechnego wśród rodziców poczucia, że spędzają ze swoimi dziećmi za mało czasu. Gdyby cofnąć się kilka pokoleń wstecz (choćby oglądając stare rodzinne fotografie), zauważylibyśmy, że o wiele częściej niż współcześnie, rodzice spędzali czas z dziećmi. I nie tylko z powodu wyjątkowych, świątecznych okazji, ale także znacznie więcej rzeczy robiono wspólnie. Oczywiście, dotyczy to przede wszystkim życia na wsi, które przez całe pokolenia było bardzo wspólnotowe, a obecność każdej pary rąk do pracy była ważnym warunkiem jej powodzenia. Jednak także życie w mieście obfitowało w znacznie więcej okazji do współpracy, pomocy i przekazywania przy tym cennych umiejętności i wiedzy z pokolenia rodziców do pokolenia dzieci.

Stopniowo jednak w gospodarstwach domowych pojawiało się coraz więcej urządzeń i sprzętów, dzięki którym możemy współcześnie zupełnie samodzielnie przygotowywać posiłki, utrzymywać w czystości miejsce zamieszkania czy też komunikować się na odległość z innymi. Dodatkowo, znacznie więcej czasu niż przed laty spędzamy w pracy lub na dojazdach do pracy; nie dziwi nas też już zamieszkiwanie rodzin osobno, by móc znaleźć lepiej płatną pracę.

Co to oznacza z perspektywy dzieci? Przede wszystkim, coraz mniej okazji, aby to rodzice, i ewentualnie dziadkowie, przekazywali im wiedzę o życiu, o swojej pracy, o codziennych czynnościach. Brakuje zatem okazji do wspólnego spędzania czasu, tracimy też możliwość  kultywowania przy tej okazji więzi i relacji w rodzinach. Miejsce to zapełniają inne autorytety: szkoła, rówieśnicy czy też przekaz zawarty w mediach, nie zawsze z dobrym skutkiem. Pewna nadzieja drzemie w świecie nowych mediów, które mogą być okazją do kontaktu międzypokoleniowego, tym razem z dziećmi w roli autorytetów i nauczycieli dla własnych rodziców.

W badaniach socjologicznych wśród wartości, jakie zdaniem Polaków dzieci powinny wynieść ze swoich domów, są przede wszystkim: szacunek dla innych ludzi, pracowitość i odpowiedzialność. Niezależnie od liczby zajęć dodatkowych, wydaje się, że wartości tych można przede wszystkim nauczyć swoich dzieci przez przykład, przez współdziałanie i przez wspólne spędzanie czasu. Nawet jeżeli nie jest to już przekazywanie zawodu z ojca na syna, to przecież nadal może być to „efekt uboczny” bycia razem. Dodajmy: niezmiernie ważny „efekt uboczny”, tak z perspektywy naszych dzieci, jak i w szerszym, społecznym kontekście.

 

Autor jest socjologiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W badaniach zajmuje się socjologią kultury, socjologią migracji, ruchliwością społeczną i współczesnym społeczeństwem polskim. Jest członkiem Rady Rodziny przy Wojewodzie Wielkopolskim, a także podharcmistrzem, ratownikiem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i honorowym dawcą krwi.

 

 Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com

facebook
by e-smart.pl