UE – nadzwyczajne spotkanie ambasadorów ws przedłużenia sankcji na Rosję
UE – ambasadorowie – sankcje Polska prezydencja w Unii Europejskiej zwołała na rano w Brukseli nadzwyczajne spotkanie unijnych ambasadorów w sprawie przedłużenia o pół roku sankcji, nałożonych na Rosję. Wczorajsza narada zakończyła się bez porozumienia, a wieczorną dogrywkę odwołano. Węgry cały czas blokują zgodę na przedłużenie o pół roku restrykcji indywidualnych, czyli czarnej listy osób, firm oraz instytucji z zakazem wjazdu do Unii i zablokowanymi aktywami. Ale – jak dowiedziała się brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka – Budapeszt złagodził nieco swoje żądania. Czasu na decyzję coraz mniej – musi być ona podjęta do 15 marca. Węgry kilka tygodni temu zażądały usunięcia z czarnej listy ośmiu rosyjskich oligarchów w zamian za zgodę na przedłużenie sankcji. Z ustaleń brukselskiej korespondentki Polskiego Radia wynika, że chodziło o osoby z bliskiego otoczenia Putina: Usmanowa, Kantora, Awena, Mazepina czy Fridmana. Z kolei propozycja polskiej prezydencji zakładała usunięcie czterech osób – trzech, które zmarły (standardowa praktyka, ale nie zawsze, bo czasem chodzi o utrzymanie blokady majątków) i Raszewskiego, który wygrał wprawdzie w unijnym sądzie w Luksemburgu, ale wciąż pozostaje na czarnej liście, bo inną decyzją sankcje zostały przedłużone. To dla Węgier było niewystarczające. Jednak ostatnio złagodziły one stanowisko i gotowe są zrezygnować z kilku nazwisk, choć nie ze wszystkich. Jeśli dziś nie będzie porozumienia, na jutro zaplanowano kolejne spotkanie ambasadorów. Ostatecznie jeszcze jedno awaryjnie można zorganizować w sobotę, byle do północy uporać się ze wszystkimi procedurami i publikacją w unijnym Dzienniku Urzędowym. Na czarnej, unijnej liście jest ponad 2400 osób, firm, instytucji oraz organizacji. Otwiera ją prezydent Władimir Putin, choć on ma tylko zablokowane konta i depozyty w europejskich bankach, wjazdu do Unii nigdy mu nie zakazano, podobnie jak szefowi rosyjskiej dyplomacji Siergiejowi Ławrowowi. Na czarnej liście są też między innymi rosyjscy ministrowie, członkowie Krajowej Rady Bezpieczeństwa, posłowie do Dumy, gubernatorzy, lokalni politycy, wojskowi, oligarchowie, osoby odpowiedzialne za porwania ukraińskich dzieci z terenów okupowanych i wywożenie ich w głąb Rosji i propagandyści. Są również kluczowe firmy z kompleksu militarno-przemysłowego. Jak przypomina brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka, to nie pierwsza groźba weta Węgier. Już w przeszłości domagały się usunięcia czołowych rosyjskich oligarchów z czarnej, unijnej listy, za każdym razem bezskutecznie. Węgry blokowały też dwa miesiące temu przedłużenie sankcji gospodarczych. Ale i tu ustąpiły i dały zgodę. Otrzymały wtedy niewiele znaczącą obietnicę Komisji, że będzie zabiegać o wznowienie tranzytu gazu przez Ukrainę. To pomogło władzom w Budapeszcie wyjść z twarzą, ale wydaje się, że większe znaczenie miało stanowisko Waszyngtonu. Wówczas byliśmy na etapie, że prezydent Donald Trump, sojusznik premiera Viktora Orbana, groził Rosji surowymi sankcjami, by zmusić ją do rozmów pokojowych na Ukrainie.IAR/Beata Płomecka/Bruksela/w Siekaj