11 marca 2025
Polska pod rządami Tuska: od domniemanej autokracji do „demokracji walczącej”
Marco Malaguti (The Machiavelli Center)
Polska pod rządami Tuska: od domniemanej autokracji do „demokracji walczącej”
Jako Włosi powinniśmy być już przyzwyczajeni, niestety, do złej informacji dotyczącej partii i frakcji politycznych, które nie są ściśle zgodne z narracją Brukseli i pewnej globalnej lewicy. Jeśli te partie i frakcje polityczne mają nawet odwagę rządzić (lub ryzykować rządzenie), często dezinformacja lub całkowite milczenie wokół nich stają się jeszcze bardziej nieubłagane.
Polska i Węgry, „źli” Europy
Postawa włoskich mediów w stosunku do Polski jest pod tym względem przykładowa. Podczas długich lat rządów konserwatywnej partii PiS (Prawo i Sprawiedliwość) włoskie media, ale nie tylko, poświęcały dużo miejsca Polsce, głównie w celu potępienia rzekomych nadużyć jej rządu wobec różnych mniejszości lub podkreślenia jej nieugiętej postawy wobec europejskich planów redystrybucji imigrantów z trasy bałkańskiej i śródziemnomorskiej. Wiele słów poświęcono również rzekomym „naruszeniom praworządności” popełnionym przez konserwatywne rządy, które według różnych komisji europejskich przekształciły Polskę w „autokrację”.
Demokracja czy autokracja? Zależy…
Jednak, co dziwne dla autokracji, w Polsce nadal odbywały się regularnie wolne wybory wielopartyjne i demokratyczne kampanie wyborcze, dokładnie tak jak zawsze miało to miejsce i ma miejsce na Węgrzech, innym kraju, którego stabilność polityczna (Viktor Orbán jest stabilnie u władzy z dużą większością od 2010 roku) prawdopodobnie budzi zazdrość krajów rządzonych od dziesięcioleci przez nieprawdopodobne „wielkie koalicje” ad excludendum, rządy techniczne i/lub mniejszościowe. Jak w każdej współczesnej wolnej demokracji, również w Polsce rząd na urzędzie może zostać pokonany w wyborach, co miało miejsce w październiku 2023 roku, kiedy Mateusz Morawiecki, pokonany niewielką różnicą głosów przez koalicję liberalno-progresywną kierowaną przez Donalda Tuska, ustąpił temu ostatniemu stanowisko prezesa Rady Ministrów.
Już ten fakt wystarczyłby, aby zrozumieć, że Polska pod rządami konserwatystów, którą poznaliśmy w latach 2015-2023, nigdy nie była ani demokraturą, ani tym bardziej autokracją. Ale publiczność, jak wiadomo, ma krótką pamięć, zwłaszcza gdy jest źle poinformowana.
Milczenie na temat Polski
Od kiedy Tusk objął władzę, o Polsce prawie się nie mówi. Z wyjątkiem oświadczeń i działań samego Tuska dotyczących trwającego konfliktu na sąsiedniej Ukrainie, o Warszawie mówi się bardzo mało; w ten sposób reportaże o rzekomych konserwatywnych dyskryminacjach wobec kobiet, homoseksualistów i imigrantów ustąpiły miejsca jedynie przytłaczającej ciszy. Mimo to, życie polityczne Polski nie stało się mniej interesujące, wręcz przeciwnie, nigdy wcześniej nie było tak interesujące i, o ile to możliwe, powinno być opowiedziane również tym, którzy nie są Polakami.
Biada zwyciężonym
Jeśli trzeba by było podsumować w dwóch słowach postawę obecnego rządu polskiego wobec konserwatystów bliskich poprzednim rządom konserwatywnym, wystarczyłoby łacińskie vae victis: biada zwyciężonym. Koalicja rządowa Tuska, nazwana Koalicją Obywatelską (Koalicja Obywatelska) i składająca się z koalicji czterech partii o orientacji odpowiednio centrowej, liberalnej, socjaldemokratycznej i ekologicznej, rozpoczęła bowiem furiacką destrukturyzację tego, co było demokratyczną przestrzenią i reputacją polskich konserwatystów. Zaraz po objęciu urzędu, nowy rząd, wspierany również bezwarunkowym poparciem ówczesnej administracji amerykańskiej kierowanej przez Biden-Harris, przystąpił do kontrowersyjnego czyszczenia całego kierownictwa i dużej części personelu polskiej telewizji publicznej, oskarżonej o zbyt bliskie związki z poprzednim rządem.
Demokracja walcząca
Ta operacja „depisyzacji”, która, jak zobaczymy, przeniosła się również na poszczególnych konserwatywnych przedstawicieli, jest częścią bardziej ogólnej postdemokratycznej restauracji, którą Tusk określił, w mistrzowskim bispensiero, jako „demokracja walcząca”. Ale co to znaczy demokracja walcząca? Aby się tego dowiedzieć, wystarczy przeczytać oświadczenia Tuska, który bez większych skrupułów stwierdza, że jeśli demokracja jest zagrożona, można przekroczyć granice i zasady tej samej demokracji. W nowym polskim kursie wydaje się, że nie ma już miejsca na skomplikowane mechanizmy państwa prawa (które jednak, według Unii Europejskiej, były zagrożone przez konserwatystów), ponieważ są one zbyt skompromitowane z poprzednim aparatem rządowym PiS. Pojawia się więc potrzeba decyzyjnego zwrotu, zdolnego do działania w trybie awaryjnym, aby uratować demokrację, która z samego stosowania norm musi stać się, właśnie, walcząca.
Przykład nowego podejścia
Dowód na to nowe podejście pojawił się natychmiast, gdy minister sprawiedliwości Adam Bodnar ogłosił na X, że nie uzna decyzji Sądu Najwyższego Polski o unieważnieniu usunięcia z urzędu prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, uznanego za zbyt bliskiego poprzedniemu rządowi. Decyzja o usunięciu nie została nigdy wdrożona, ponieważ do wejścia w życie wymagała kontrasygnaty prezydenta RP Andrzeja Dudy, członka PiS; kontrasygnata, która nigdy nie nadeszła. W obliczu tego impasu Bodnar uznał, że decyzja Sądu Najwyższego w Warszawie nie jest wiążąca, pozbawiając Barskiego wszelkiej rzeczywistej władzy i przekazując jego uprawnienia pełniącemu obowiązki prokuratora krajowego Jackowi Bilewiczowi.
Atak na państwo prawa
Dla każdego, kto ma podstawową wiedzę z zakresu kultury politycznej, jest oczywiste, że nawet ta sprawa stanowi jawne naruszenie państwa prawa, które, rozumiane jako rządy prawa, a nie ludzi, jest dokładnym przeciwieństwem tego, co Tusk określa jako demokracja walcząca.
Dla porównania, wystarczy pomyśleć, co by się stało, gdyby podobne wydarzenia miały miejsce nie w Warszawie Tuska, ale na Węgrzech lub we Włoszech, czy w krajach spoza UE, takich jak Serbia.
Era „ryzykownych decyzji”
Alergia rządów na decyzje sądów najwyższych jest od zawsze jednym z głównych objawów złego stanu demokracji opartej na państwie prawa, jednak różne syreny, które podczas poprzednich rządów polskich krzyczały o autokracji, wydają się nie dostrzegać niczego z tego, co dzieje się w Warszawie. Że nie są to przypadki odosobnione, ale precyzyjna i przemyślana praktyka, świadczą ponownie słowa premiera Tuska z września ubiegłego roku, który stwierdził: „[…] to jest to, za co nam płacą: podejmowanie ryzyka i podejmowanie decyzji, które czasami wszyscy będziecie kwestionować. Ja, w każdym razie, będę nadal podejmował takie decyzje, mając pełną świadomość ryzyka, że nie wszystkie spełnią kryteria pełnego państwa prawa”.
Alarm prawników
Sytuacja awaryjna, która wywołała alarm również w polskim stowarzyszeniu prawników, które w tej sprawie sporządziło, w języku angielskim, długi raport zatytułowany „Państwo prawa w ruinie: Polska pod koalicją z 13 grudnia”, problematyka podjęta również przez Amerykanów z Hudson Institute. Mimo to, w sposób coraz bardziej otwarcie stronniczy, nie tylko Unia Europejska postanowiła nic nie robić, ale zamknęła wszelkie sprawy dotyczące możliwych naruszeń państwa prawa popełnionych właśnie przez Polskę, i to pomimo otwartej deklaracji wojny przeciwko temu samemu państwu prawa przez urzędującego prezydenta. Potwierdzenie starego włoskiego przysłowia, że prawa dla wrogów się stosuje, ale dla przyjaciół się interpretuje.
Atak na polityków
Represje, zawsze w ramach demokracji walczącej pod przewodnictwem Tuska, nie oszczędziły nawet poszczególnych przedstawicieli polityki konserwatywnej. Przypadków jest niezliczona ilość, począwszy od tych, które dotyczyły byłego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego i jego byłego zastępcy Macieja Wąsika, obaj należących do PiS i oskarżonych o nadużycie władzy, aresztowanych przez polską prokuraturę w spektakularnym nalocie na pałac prezydencki na początku stycznia 2024 roku, mimo prezydenckiej łaski udzielonej przez Dudę.
Przypadek Romanowskiego
Jeszcze poważniejszy jest przypadek Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra sprawiedliwości w dwóch ostatnich rządach Morawieckiego, oskarżonego, w sposób ewidentnie pretekstowy i niekompletny, o przywłaszczenie funduszy publicznych na rzecz swojej partii. Romanowski, niesłusznie pozbawiony immunitetu parlamentarnego i poszukiwany na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, znalazł schronienie i azyl polityczny na Węgrzech, gdzie władze węgierskie uznały, że nie muszą realizować nakazu aresztowania, ponieważ, według szefa sztabu premiera Węgier, Gergely Gulyása, polska prokuratura prześladuje przeciwników politycznych swojego rządu; oświadczenia, które wywołały gniew Warszawy i wycofanie polskiego ambasadora w Budapeszcie na konsultacje.
W więzieniu za like
Podobne zastraszające działania były podejmowane również w przypadku znacznie lżejszych zarzutów; przekonał się o tym europoseł i wiceprzewodniczący PiS Patryk Jaki, który grozi trzy lata więzienia za tzw. „przestępstwa z nienawiści”. Jego wina, nie do wybaczenia dla nowej militant democracy w Polsce, to like na post na X, który w formie wideo pokazywał przemoc popełnioną przez imigrantów w niektórych krajach europejskich. Nadzwyczajne zastraszanie sądowe, potępione jako „szalone” przez szefa departamentu ds. efektywności rządowej USA i patrona X Elona Muska, które doskonale oddaje słowa wypowiedziane w Monachium przez wiceprezydenta USA Jamesa Davida Vance’a, który bardzo jasno mówił o wolności słowa w odwrocie na wschodnim brzegu Atlantyku.
Zamach stanu?
Sytuacja jednak budzi niepokój również w samej Polsce, i nie tylko prawnicy, ale także sama prokuratura, a przynajmniej jej część, zaczyna chcieć zobaczyć jasno w zachowaniu obecnego rządu „liberalnego”. Na wniosek prezesa polskiego Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego, warszawscy prokuratorzy otworzyli dochodzenie przeciwko rządowi, sugerując nawet zamach stanu. Pod dochodzeniem znajdują się wszyscy najważniejsi członkowie rządu, począwszy od Donalda Tuska, przez przewodniczących Sejmu i Senatu oraz wszystkich urzędujących ministrów. Dochodzenie, którego zarzuty są bardzo poważne, jeśli, jak czytamy w dokumentach, te osoby działają w zorganizowanej grupie przestępczej i w krótkim czasie […] z zamiarem zmiany porządku konstytucyjnego Rzeczypospolitej Polskiej i działania w celu realizacji lub zaprzestania działalności Trybunału Konstytucyjnego i innych organów konstytucyjnych, w tym Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego.
Poważna sprawa
Poważna sprawa, która, jak już wspomniano, gdyby miała miejsce w innym kraju, być może politycznie mniej zgodnym z Brukselą, spotkałaby się z zupełnie innymi reakcjami i konsekwencjami, zwłaszcza jeśli dotyczyłyby urzędującego przewodniczącego Unii, którym w tym przypadku jest właśnie Donald Tusk.
Włochy wezwane do czujności
Coraz bardziej widoczna hipokryzja instytucji europejskich (i krajowych z nimi zgodnych) potwierdza, po raz kolejny, słowa wiceprezydenta Vance’a: istnieje problem wolności słowa w Europie, a prawdopodobnie istnieje również, dodajemy, problem państwa prawa, które widzi, jak to ostatnie zapada się jak pusta teczka pozbawiona duszy, gdy państwo zostaje skolonizowane przez decyzyjny gramscizm typowy dla pewnych kultur politycznych, które jednak nie są konserwatywne. Również wyraźnie widać, że takie problemy istnieją nie tam, gdzie są ciągle zgłaszane i wskazywane (Węgry, konserwatywna Polska itp.), ale właśnie tam, gdzie tolerancja i rzekomy liberalizm są głoszone jako fundamentalne i nienegocjowalne wartości; ironiczne, pod tym względem, że jednym z bohaterów tej sprawy, obecny polski minister sprawiedliwości Adam Bodnar, został uhonorowany nagrodą LGBT Tolerantia Awards, co dodatkowo potwierdza bispensiero, który teraz dominuje w prawie całym starym kontynencie. Włochy, kraj tradycyjnie przyjazny Polsce, powinny patrzeć na Warszawę z niepokojem, i to nie tylko z powodu szczerej i słusznej troski o wolność narodu polskiego i jego przedstawicieli politycznych (konserwatywnych i nie), ale także z powodu możliwego negatywnego przykładu, jaki obecny rząd tego kraju może stanowić dla naszego deep state, w którym pewna część sądownictwa zawsze miała bardzo podobne poglądy do tych, którzy dziś mówią o demokracji walczącej.