Opis Kłopoty brytyjskiego premiera: rekordowo niskie zaufanie

Zjednoczone Królestwo – premier – popularność – kłopoty Kłopoty nowego brytyjskiego premiera. W badaniu zaufania Keir Starmer zanotował najgorszy wynik w historii. W zestawieniu premier jest teraz niżej, niż lider Partii Konserwatywnej, która niedawno zdecydowanie przegrała wybory. A Rishi Sunak to tylko tymczasowy szef prawicy. Czeka, aż Torysi wybiorą jego następcę. Według badania pracowni Opinium, wyżej od szefa rządu jest też Nigel Farage, lider radykalnej prawicy: Reform UK. To rywalizacja o to, kto budzi mniejszą niechęć. Bo wszystkich łączy jedno: oceny negatywne przeważają nad pozytywnymi. Bilans jest na minus. W przypadku Keira Stamera to -26, Rishiego Sunaka -25, a Nigela Farage’s -12. Jedyny wyjątek to lider liberalnych Demokratów, Ed Davey, który jest liderem zestawienia. On może się pochwalić „trójką” na plusie. Skąd wzięły się problemy rządu? Ostatnio media donosiły, że premier i jego żona przyjęli od bogatego sponsora podarunki, między innymi ubrania. I początkowo nie zgłosili części z nich w rejestrze korzyści. Z podobnym problemem zmaga się wiceszefowa Partii Pracy Angela Rayner. Są też pytania o to, czy szef rządu powinien przyjmować darmowe bilety od klubów piłkarskich. Co na to szef rządu? „Zalecenie ochrony jest takie, że nie mogę siedzieć na trybunach” – mówił Keir Starmer w rozmowie z telewizją ITV. „A gdybym to zrobił, na zabezpieczenia trzeba by było wydać fortunę z pieniędzy podatników. Myślę, że większość ludzi uzna to za uczciwe postawienie sprawy”. Jednocześnie jednak lewicowy gabinet drastycznie ograniczył wypłatę zimowych zasiłków, które pomagają głównie starszym ludziom opłacić rachunki. Konserwatyści oceniają: „to hipokryzja”. Obraz uzupełnia niedawne przemówienie Keira Starmera, utrzymane w ponurym tonie. Ostrzegł w nim, że sytuacja budżetowa jest ciężka. „Będzie gorzej, niż zrobi się lepiej” – ostrzegł pemier dodając, że to między innymi efekt trwających ponad dekadę rządów prawicy. Część członków jego ugrupowania uważa, że ton jest zbyt pesymistyczny, a rząd powinien dać im więcej nadziei. W partii są też wewnętrzne napięcia. Nie wszystkim podoba się, że wpływowa doradczyni Sue Gray zarabia więcej, niż premier. Jej krytycy przekonują, że ma za duże wpływy. Jednocześnie liderzy Partii Pracy są przekonani, że sprawy te na dłuższa metę nie będą miały dla wyborców większego znaczenia i że docenią poprawę sytuacji gospodarczej, jaka – według obietnic rządzących- ma w przyszłości nastąpić. Stronnicy szefa rządu przekonują, że szczególnie kłótnia o pozycję i zarobki doradczyni Starmera interesuje tylko „polityczną bańkę” w rządowej dzielnicy Londynu i nie przebija się do świadomości przeciętnych mieszkańców Królestwa. Wszystko to sprawia jednak, że w dniu rozpoczęcia partyjnej konwencji w Liverpoolu wielu członków Partii Pracy obawia się, że metaforyczny polityczny miesiąc miodowy i w rzeczywistości trwał niewiele dłużej. John Rentoul, publicysta centrolewicowego dziennika „Independent” ocenił nawet, że Labourzyści mieli plan na dojście władzy, ale brakuje im planu na jej sprawowanie.Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Adam Dąbrowski, Londyn/w Siekaj

facebook
by e-smart.pl