Co może stanowić zagrożenie dla budowania bezpiecznej więzi z dzieckiem?
Jolanta Prajs
To co dzieje się początkowo w komunikacji między dzieckiem a jego rodzicami, a potem z innymi ważnymi dla niego osobami, staje się jego wyprawką w dorosłe życie.
Dziecko od pierwszych chwil życia, od poczęcia daje sygnały: jestem, czuję, potrzebuję. Od tego co odbiorca tego sygnału zrobi z tym komunikatami, czy odpowie na nie we właściwy sposób, zależy czy tym wyposażeniem będą bezpieczne więzi skutkujące zaufaniem do siebie i świata, czy też pojawią się węzły nie pozwalające mu rozwijać tego zaufania.
Od narodzin dziecko próbuje się kontaktować z nami za pomocą dostępnych mu środków. Z czasem zaczyna dostrzegać, że sygnały, które wysyła są odczytywane przez innych i że może np. ruchem przywołać do siebie inną osobę, płaczem zasygnalizować dyskomfort, a uśmiechem zadowolenie. Stopniowo dostrzega, że świat rozciąga się gdzieś dalej poza nie, ale i tak pozostaje skupione na sobie, bo dziecko z natury jest egocentryczne, co znaczy że dostrzega na tym etapie życia jedynie swoje potrzeby i pragnienia.
My jako rodzice winniśmy podążać za naszym dzieckiem, starać się zrozumieć świat jego przeżyć, sprawić, żeby ten świat był przewidywalny i bezpieczny. Wymaga to od nas jednak zrozumienia, że dziecko nie demonstruje trudnych do zniesienia zachowań na złość nam. Jeśli płacze, to nie po to, żeby nam uprzykrzyć życie, ale wykorzystuje dostępne mu środki, żeby się z nami skomunikować i zasygnalizować swoje potrzeby.
Dziecko rodzi się z określonym temperamentem. Jeśli jest np. bardziej lękowe może częściej od innych płakać, sygnalizując tym samym, że potrzebuje więcej ukojenia i bliskości, żeby poczuć się bezpiecznie. Jeśli odpowiednio odpowiemy na tę potrzebę, dziecko doświadczy w relacji z nami tzw. „bezpiecznego przywiązania”. To zaowocuje na kolejnych etapach rozwoju, np. kiedy będzie poznawać świat, co będzie od niego wymagało oddalenia się, podejmowania decyzji, doświadczania porażek i sukcesów. Gdy my rodzice będziemy dla niego „bezpieczną przystanią” ono będzie – bez nadmiernego lęku przed nieznanym – poznawać coraz bardziej odległe miejsca i osoby. My jako rodzice powinniśmy się starać być przy nim wówczas, ale nie za blisko, bez osaczania, tak by mogło do nas przyjść, wtedy gdy samo uzna, że nas potrzebuje. Sami powinniśmy reagować dopiero wtedy, gdy sytuacja będzie stwarzała zagrożenie dla jego życia lub zdrowia. Takie postępowanie jest przepustką do dobrych relacji w dorosłości.
Jeśli sami nie najlepiej radzimy sobie z przeżywanymi trudnościami, towarzyszą nam rozterki, doświadczamy bólu, depresji czy innych niepowodzeń, nasze dziecko również to widzi i uczestniczy w tym. Nie trzeba więc udawać, że wszystko jest w porządku, żeby je ochronić czy nie wciągnąć we własne dylematy. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, poruszając z nim te trudne tematy, że ono egocentryczne nie przyjmuje, iż źródło problemów jest poza nim, dlatego każda nasza złość, niedostępność, obojętność czy smutek wzbudza w nim poczucie winy. Jeśli jednak tego nie zrobimy, nie wyjaśnimy mu sytuacji, istnieje niebezpieczeństwo rozwinięcia z naszym dzieckiem tzw. „pozabezpiecznego przywiązania”, które może mieć charakter: lękowo-ambiwalentny, unikający lub zdezorganizowany. Nie da się uniknąć trudnych zdarzeń w życiu, ale węzły powstające w relacji da się rozsupłać.
Nasze dziecko potrzebuje świata, który rozumie i my jako rodzice powinniśmy się starać, aby mimo naszych braków, pomóc mu ten świat i to co się w nim dzieje przybliżyć i zrozumieć, mając na uwadze jego wiek i zasoby. Warto mieć świadomość, że każdy brak lub niedostatek kontaktu emocjonalnego z nami, może skutkować w jego dorosłości brakiem umiejętności budowania trwałych więzi, poczuciem osamotnienia, bycia nierozumianym, ale też chorobliwymi reakcjami na krytykę, rozstanie, niepowodzenia w kontaktach.
Autorka jest psychologiem, psychoterapeutką; prowadzi psychoterapię indywidualną m.in. młodzieży i rodzin. Pracuje z osobami przeżywającym trudności egzystencjalne, relacyjne, emocjonalne, różnego rodzaju straty, lęki i kryzysy.
Zdjęcie ilustracyjne/Pexels.com