Tajny Klub Złotych Rączek – instrukcja zmajstrowania międzypokoleniowych więzi
Agnieszka Dubiel
Mamy jedno takie pomieszczenie, stanowiące dla niektórych najlepszą część domu, a dla innych po prostu straszliwą graciarnię, do której lepiej nie wchodzić. Miejsce, które zamyka się na trzy spusty przed wizytą gości lub listonosza. Myślę oczywiście o garażu, w którym jest wszystko, co tylko może kiedykolwiek znaleźć się w garażu. A tymi, którzy chętnie tam zaglądają są Pan Łyżeczka i Kawaler S. Bo tylko oni wiedzą, gdzie szukać tych różnych dziwnych przedmiotów, których nazwy nawet nie staram się zapamiętać. Tylko oni potrafią ich do czegoś użyć. A także tylko oni bronią reszcie świata wstępu do środka, żeby przypadkiem ktoś im czegoś nie wyrzucił albo (o zgrozo!) nie przełożył w inne miejsce.
Kiedyś na ten typ człowieka mówiło się tak ładnie: „majsterkowicz”. Albo „pan złota rączka”. Dzisiaj młodzież używa „di-aj-łaj” – od angielskiego skrótu DIY (do it yourself, czyli zrób to sam) – i też wie, o co chodzi. O tę umiejętność zrobienia czegoś z niczego. Poradzenia sobie z brakiem jakiegoś rozwiązania w sposób inny niż pójście do sklepu, przyniesienie nowej rzeczy i wyrzucenie opakowania. Zawsze można zrobić to inaczej, po swojemu, bardziej twórczo. Że nie będzie się wszystkim podobało? Albo nie będzie wyglądało jak ostatni modny gadżet? Trudno, sama radość mierzenia się z oporną materią jest wystarczającą nagrodą. Oraz możliwość wymyślenia czegoś od początku, znalezienia nowego zastosowania dla starego narzędzia, rozwiązania setek problemów technicznych i konstrukcyjnych… Wyobrażam sobie, że to jest właśnie to przeżycie, które ja wyzwalam u siebie przez przygotowanie nowej pysznej potrawy albo wydzierganie szydełkiem osiemdziesięciu siedmiu białych aniołków na choinkę. Albo posadzenie kwiatka.
Taki zapał do majsterkowania ukrywa się zapewne w genach. Nie każdemu bowiem jest on równo rozdzielany, nawet jeśli jest to przedstawiciel męskiego rodu. Za to ci, którzy dar ten otrzymali, z wielką radością biorą do ręki dłuta, klucze i młotki, które zgromadził tutaj jeszcze ich dziadek. Albo przechowują z pieczołowitością jakiś kawał żelastwa, dziś już zupełnie bezużyteczny, o którym są w stanie powiedzieć, do czego służył ich pradziadkowi. Zdolności te zresztą ujawniają się już w kołysce, gdy mały majsterkowicz z zapałem śledzi ruch karuzeli nad główką czy całą godzinę bawi się na macie edukacyjnej, sprawdzając działanie grzechotki, pozytywki czy lusterka.
Wspólne majsterkowanie tworzy też jakąś niewidzialną międzypokoleniową więź, której oczywiście my laicy zupełnie nie rozumiemy. Bo jeśli dwaj inżynierowie (ten z dyplomem i ten z nadzieją na dyplom) patrzą wspólnie na jakąś śrubkę, to obydwaj dobrze wiedzą, jak jej użyć. I potem, gdy zapytam z zachwytem w głosie „a skąd ty to wszystko wiesz?”, może mi taki delikwent odpowiedzieć dumnie, że „tata mu pokazał”. Tak powstaje poczucie wspólnoty, która opiera się również na założeniu, że nie wszyscy są do niej dopuszczeni. Taki tajny Klub Złotych Rączek…
Niestety, świat nie jest idealny. Nie zawsze umiem się zachwycać tym, co moi panowie tworzą. Wolałabym nieraz, żeby przynieśli gotowe w pudełku, wręczając mi co najwyżej opakowanie do wyrzucenia. Albo wręcz wpuścili do domu sprytnych fachowców, którzy w kilka dni mogliby wyczarować mi wszystko, czego potrzebuję. Tak, cierpliwość jest tu wystawiana czasem na ciężką próbę. Ale zaciskam zęby i pozwalam im działać. Bo mogą coś stworzyć, próbować okiełznać materię i ujarzmić prawa fizyki. Bo mają wspólny cel oraz te geny, które im nakazują działać tak a nie inaczej. I kiedy już wreszcie efekt ujrzy światło dzienne, mogę się cieszyć, że kawał dobrej roboty został wykonany, a nawet podziwiać, jak oni to mądrze wymyślili.
A podziw w oczach pięknych pań jest oczywiście najlepszą laurką dla panów ze złotymi rączkami.
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki, a także laureatką konkursów literackich.
Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com