OPIS Książka „Hitler, Stalin, mama i tata”.
Zjednoczone Królestwo – D. Finkelstein – książka – Paszporty Życia „Hitler, Stalin, mama i tata” – to tytuł książki, która ukazała się dziś w Zjednoczonym Królestwie. Jej autor, publicysta Timesa i członek Izby Lordów, opisuje wojenne losy rodziców. Ojciec Ludwik pochodził z Lwowa i jako dziecko trafił na Syberię. Urodzona w żydowskiej rodzinie niemieckiej matka Mirjam uniknęła śmierci dzięki tzw. „paszportom życia” stworzonym przez polskich dyplomatów w Szwajcarii. Berlin i Lwów. Niderlandy i Iran. Bełzec i Syberia. Dwa totalitaryzmy. Tysiące przebytych mil. Daniel Finkelstein opisuje dwie podróże przez rozerwany wojną świat. I serię małych przypadków, które sprawiły, że Ludwik i Mirjam przetrwali. A potem spotkali się pewnego dnia przy Seymour Place w Londynie. „Tata zawsze uważał, że to było przeznaczenie. Że oni musieli się spotkać. Mimo, że on urodził się we Lwowie a ona w Berlinie, a trasy ich podróży były tak różne” – mówi autor. Na długiej liście łutów szczęścia, które sprawiły, że to stało się możliwe są fałszywe paragwajskie paszporty stworzone przez polskich dyplomatów: przepustka do wolności. „To nie jest kwestia przypuszczeń. To właściwie pewność. Bez nich mama i jej rodzina trafiliby do Sobiboru, tak jak moja cioteczna babka” – podkreśla Daniel Finkelstein. Publicysta Timesa wspomina ojca, Ludwika: „chodzącą encyklopedię”, władającego dziewięcioma językami erudytę o sznycie przedwojennego, polskiego inteligenta. Człowieka, który przetrwał Syberię, słuchając jak jego mama z pamięci opowiada mu Iliadę. „Teraz będziemy musieli używać Google” – stwierdził jego wnuk po śmierci Ludwika. „W jego wiedzy były luki. Nie interesował się na przykład nigdy piłką nożną. Gdy pytałem, komu kibicuje, mówił, że jest kibicem Zjednoczonych Pipidówka. Długo nie miałem pojęcia, że to żart” – wspomina rozmówca Polskiego Radia. Daniel Finkelstein opisuje też losy dziadka, Alfreda Wienera: twórcy słynnego archiwum dokumentującego antyżydowskie zbrodnie III Rzeszy. Już od 1919 roku próbował ostrzec świat przed widmem nazizmu. Na próżno. „Alfred głęboko wierzył w moc prawdy. Wierzył, że jeśli ją udokumentuje i opowie – będzie to wyzwalające. Rzeczywiście można na to patrzeć jak na ogromną klęskę. W końcu nie powstrzymał tego, co się stało” – mówi Daniel Finkelstein. „Ale jest też inne spojrzenie:to po prostu trzeba było zrobić, pokazanie prawdy było ważne (…). Po drugie jego archiwum przydało się podczas Procesów Norymberskich i procesu Eichmanna” -dodaje. Podkreśla, że mimo wszystko Alfred Wiener zawsze uważał się za Niemca. Nie chciał pozwolić, by to nazistowcy zbrodniarze decydowali o jego tożsamości. Daniel Finkelstein zabiera czytelnika do obozu przejściowego w niderlandzkim Westerbork, gdzie jego mama spotyka swoją szkolną koleżankę – Annę Frank. „Głównym celem pobytu w Westerbork było pozostać w Westerbork” – notuje w książce . Z obozu zwykle trafiało się do Sobiboru lub Auschwitz. Ale dzięki paszportom i programowi wymiany żydowskich jeńców stworzonego przez Himmlera pod koniec wojny, część rodziny Daniela Finkelsteina dostała się w końcu do neutralnej Szwajcarii. „Przez tę książkę biegnie więc polska nić, łącząc to, co w innym przypadku byłoby parą bardzo odległych od siebie historii” – dodaje. Dziś książka ukazała się w Królestwie. Jest też tłumaczenie niderlandzkie i niemieckie. Ale Daniel Finkelstein nie ukrywa, że chciałby, żeby powstało też polskie wydanie. Dodaje, że tata na pewno byłby szczęśliwy.Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Adam Dąbrowski/Londyn/i kk/w mt