OPIS Reset relacji. Brytyjski premier chce poprawić brexit
Zjednoczone Królestwo – Unia Europejska – reset „Reset relacji z Unią- Europejską” z takim hasłem nowy premier Królestwa przyjechał do Brukseli. Spotkał się z szefową KE Ursulą von der Leyen i zapewnił, że to początek poprawiania brexitu. Unia jest otwarta na i forsuje porozumienie które ułatwiłoby młodym Polakom czy Francuzom przyjazd na dłużej do Londynu czy Oksfordu. „Ursula i ja zgodziliśmy się, że możemy razem zrobić więcej” – stwierdził szef rządu. Keir Starmer nie chce brexitu odwołać, ale jest przekonany, że da się go zmodyfikować.Liderzy uzgodnili, że będą się regularnie spotykać, by omawiać postępy. „Atmosfera jest ważna” – przekonywał premier, oskarżając swych konserwatywnych poprzedników o to, że zamiast podchodzić do negocjacji pragmatycznie skupiali się na „graniu pod publiczkę” i podgrzewali konflikt przed kamerami. Tego lata nowy rząd zrobił wiele, by atmosferę oczyścić: wizyty w Berlinie i Paryżu, łagodniejsza retoryka. Nie ma wątpliwości, że to nowe otwarcie w stosunku do czasów Borisa Johnsona i Liz Truss. Tyle, że o konkrety będzie trudniej. „Zjednoczone Królestwo zachowuje niemal te same czerwone linie, co poprzednio: „nie” dla unii celnej, „nie” dla jednolitego rynku, nie dla wolnego przepływu pracowników” – podkreśla Jannike Wachowiak, ekspertka londyńskiego think tanku UK in A Changing Europe. Te czerwone linie, narysowane przez Konserwatystów, wcale więc się nie zmieniają. A w ocenie większości ekspertów oznacza to, że fundamentalna zmiana relacji pobrexitowych jest niemożliwa. „Unia też nie zmieniła stanowiska. Chce bronić integralności rynku. Chce pokazać, że nie można mieć korzyści płynących z członkostwa w klubie, jeśli jest się poza nim” – dodaje rozmówczyni Polskiego Radia. Premier Starmer również dziś powtórzył: nie będzie powrotu do unii celnej i jednolitego rynku. „Będą sfery, w który trudno będzie się trudno porozumieć. Będą też sfery, w który się nie cofniemy” – podkreślił. Powód? Szef rządu zdaje sobie sprawę, że część jego tradycyjnie lewicowego elektoratu głosowała za brexitem i utożsamia UE z migracją i konkurencją na rynku pracy, w dużym stopniu z Polski. Tymczasem sercem jednolitego rynku jest wolny przepływ pracowników. Lewica nie chce, by pobrexitowa część klasy pracującej poczuła się zdradzona powrotem do niego. Partia Pracy nie chce dać sobie przypiąć łatki ugrupowania „odwracającego brexit”. Nawet w tych wąskich ramach da się jednak coś poprawić. A poprawę mogliby odczuć i mieszkańcy Unii Brytyjczycy. „Chodzi o umowy weterynaryjne pozwalające na to, by przepływ produktów rolnych przez granicę stał się łatwiejszy. A także o wzajemne uznanie kwalifikacji, np. dla architektów i prawników” – wylicza Jannike Wachowiak. Londyn chce też umowy ws. brytyjskich muzyków. Dla artystów trasy koncertowe na kontynencie stały się po brexicie trudniejsze. Muszą mieć więcej dokumentów i zezwoleń. Czego od resetu oczekiwać może Unia? Choćby dobrego dostępu do brytyjskich łowisk. Obecna umowa tymczasowa regulująca tę kwestię traci ważność w 2026 roku. To drażliwy temat, bo w czasie poprzednich brexitowych negocjacji kwestia łowisk urosła dla wielu do do rangi symbolu nowej, pobrexitowej suwerenności Królestwa. Wspólnota nalega na program wymiany dla młodych ludzi: uchylenie drzwi, które oznaczałoby, że młodzi Polacy czy Czesi mogliby trochę pomieszkać w Londynie, Cardiff czy Edynburgu. Działać by to miało w obie strony, a podobną szanse dostaliby Brytyjczycy marzący np. o roku spędzonym w Paryżu, Gdańsku czy na południu Francji. Londyn na razie mówi „nie”. Nie jest to jednak „nie” kategoryczne. Część ekspertów, w tym rozmówczyni Polskiego Radia, uważa, że to pozycja negocjacyjna, a po unijnych ustępstwach brytyjskie „no” może się zmienić w „yes”.IAR/Informacyjna Agencja Radiowa/Adam Dąbrowski/Londyn/w dwi/